Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Psyhofans
Chuunin
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 19:19, 02 Wrz 2008 Temat postu: Dla wszystkich fanów NaruHina |
|
Przed wakacjami szukałem fun artów i natknołem się na bloga i postanowiłem ten tekst wstawić na to forum dla all fanów NaruHina (Onizuka coś dla ciebie
Rozdział 1
W wiosce Konoha mieszkał klan Hyuuga. Stosunki w tej rodzinie nie były najlepsze. Ojciec nie tolerował swojej starszej córki, nie zwracał na nią uwagi, uważał ją za słąbą i bezużyteczną, a tak wcale nie było. On całe dnie spędzał przy treningu ze swoją młodszą córką i bratankiem, oboje byli niezwykle uzdolnieni... Hinata całe dnie spędzała na sprzątaniu gotowaniu i usługiwaniu swojej rodzinie. Było jej ciężko, gdy była małą dziewczynką była wesoła i otwarta na ludzi. Teraz jednak jest zamknięta w sobie, ostatni raz na jej twarzy uśmiech pojawił pare lat temu gdy jeszcze jej malutka siostra niczego nie potrafiła, nie ujawniła swojego talntu. Później odstawiono ją na dalszy tor.
"Ale pewnego dnia miałam już tego dość, postanowiłam udać się pokryjomu do Akademi gdzie uczono dzieci na przyszłych shinobi. Postanowiłam zostać jednym z nich. Trafiłam do klasy z Shikamaru (niezwykle mądry dzieciak), Choji (ciągle by wcinał swoje chipsy), Ino (ma bzika na punkcie Sasuke, wkońcu nie tylko ona), Kiba (ma słodkiego pieska Akamaru), Shino (jest strasznie tajemniczy, ale widać uwielbia owady), Naruto (zabawny dzieciak, ale jak go widze odrazu się czerwienię, dlaczego? Nie wiem), Sakura (następna która nie odstępuje Sasuke na krok), Sasuke (wielki arogant, myśli, że jest najlepszy)."
"Nauka idze mi gładko, mam nawet niezłe oceny. Za pare tygodni podzelą nas na trzy-osobowe grupy. Fajnie by było gdybym trafiła do grupy z Naruto."
Dzień płynął w akademi spokojnie, nie uczyłam się dziś żadnych nowych technik, ale nauczyciel chciał coś ogłosić więc zamieniłam się w słuch:
- Drodzy uczniowie, jak wiecie za dwa tygodnie podzielimy was na trzy-osobowe grupy które będą miały swojego sen-sai'a, ale zanim to nastąpi wyślemy was na krótki obóz przetrwania. z drużyną 9 z ubiegłego roku, będziecie tam z nimi trenować. Wyruszacie jutro o świcie. Wszyscy mają czekać przed bramą Konoha. Naruto i proszę Cię nie spóźnij się.
- A czy ja się kiedykolwiek spóźniłem?! - dodał głupkowato Naruto.
Moje myśli krążyły wokół drużyny 9 wkońcu to do niej należy Nenji, on nic nie wie, że ja chce zostać shinobi, o tym wie tylko ojciec, który nie był zbytnio z tego zadowolony, ponieważ stracił swoją małą "niewolnicę"
W domu odrazu poszłam do swojego pokoju, zaczęłam się odrazu przygotowywać do obozu. Nie wiedziałam jak na to zareaguje Nenji, gdy mnie jutro zobaczy przed bramą. Ojciec wcale nie był zadowolany jak usłyszał o tym obozie. No cóż zobaczymy jutro jak to będzie.
I tak Hinata zmęczona swoimi przemyśleniami położyła się spać. Nie była zachwycona tym nagłym obozem, ale w małym stopniu była szczęśliwa, że będzie całe dnie widziała Naruto.
Ciąg Dalszy Nastąpi....
Wiem, wiem notka zbyt krótka, ale mam nadzieje, że nie najgorsza, proszę o wasze opinie na jej temat i czy warto kontynuować opowiadanie, bo jak wam się nie spodoba no cóż nie opłaca mi się pisać dalej. PROSZĘ O KOMENTARZ, BĘDĘ WDZIĘCZNA, Z GÓRY DZIĘKUJE.
Rozdział 2
Już od jakiegoś czasu świtało, ale Hinata wciąż spała, choć powinna być już przed bramą Konohy. Naszczęście po chwili blask słońca padający z okna przebudził ją. Otworzyła powoli oczy, nieświadoma tego, że jest już spóźniona.
Przetarłam spokojnie oczy, nie spiesząc się i wkońcu zdąjąc sobie sprawe, że jestem spóźniona już jakieś 30 min. Wyskoczyłam z łóżka piorunem i pobiegam się umyć. Potem złapałam plecak i wybiegłam na taras, który prowadzi do wyjścia, ale poczułam, że coś jest nie tak, Miałam na sobie jeszcze piżame! Więc nie zważają na nic i na nikogo pobiegłam w stronę mojego pokoju i niestety wpadłam na moją małą siostrzyczkę Hanabi.
- Hej, uważaj troszke! Wiem, wiem, chciałabyś mnie zabić, bo mnie nie nawidzisz, bo jestem od ciebie lepsza. Eh, od ciebie to chyba wsz...- "Nie słuchałam jej do końca, nie miałam czasu, ale dotknęły mnie jej słowa, czy to prawda co ona powiedziała?"
Ubrana wybiegłam z domu i popędziłam w stronę bramy Konoha, rozmyśląjąc: "Fakt w Akademi też mnie uważali za taką co nic nie potrafiła, poprostu przynieś to przynieś tamto. Nie, ale tego już dość na obozie nie pozwolę się tak traktować!"
Właśnie dobiegłam do bramy, wszyscy na mnie czekali, min nie mieli zadowalających, wręcz przeciwnie.
- No, no, a nam mówiono, że to na Naruto będziemy czekać, a tu się okazuje, że nie - powiedział chłopak w zielonym kubraczku, to był Lee.
Pomyślałam: " No ładnie, no to gorzej już być nie może"
Spuściłam głowę na dół, tak szłam całą drogę. Widziałam jak dzieciaki się krzywo patrzyły i śmiały się. Szłam i płakałam bez dziwięku. Gdy doszliśmy do obozu zaczęłam rozstawiać swój namiot. Zdziwiło mnie, że Nenji się do mnie nie odezwał, chyba nikomu nie powiedział, że jesteśmy rodziną, wcale mu się nie dziwię, kto by tam się przyznawał to takiej ciamajdy jak ja.
Wieczorem wszyscy siedzieli przy ognisku i śmiali i śpiewali sobie, ale nie jednak nie wszyscy. Ja siedziałam nad brzegiem rzeki, jakiś chłopak siedział przy jednym z namiotów, tak to był Naruto. Ale dlaczego nie był z innymi. Prześledziłam wspomnienia z akademi. Tak on był podobny do mnie, a nawet miał gorzej, nie miał przyjaciół całe życie, był sam nie miał rodziny. Tak rozmyślając nie zauważyłam, że Naruto usiadł obok mnie. Po chwili jednak zorientowałam się. Ukradkiem spoglądałam na niego, odrazu zaczerwieniłam się.
- Hinata? Tak masz naimie prawda?
- Tak, a ty jesteś...Naruto - Jego imię ciężko mi przechodziło przez gardło, tworzyłam spacje między wypowiadanymi słowami.
-Mam pytanie. Dlaczego siedzisz tu sama jak palec jak możesz przecież iść do innych.
- B...Bo...Bo - mówiłam już cała zalana łzami - Oni mają ze mnie pośmiewisko, uważają za nieudacznice, jestem ich kozłem ofiarnym....Mam już tego dość...- ostatnie słowa wypowiedziałam skulona, głowę miałam schowaną mniędzy kolanami.
Naruto patrząc w gwiazdy odpowiedział mi:
- Nie jesteś nieudacznicą. To rodzina na taką Cię wychowała. Było im wygodnie mieć kogoś takiego w domu. W ten sposób eksponowali swoje walory. A ty się na to godziłaś, ale powiedz im teraz dość, nie daj się. W treningi wkładaj swoją całą siłę i wyładowuj złość.
Poczułam jego rękę na moich plecach, poklepał mnie i wstał.
- Jak chcesz możemy poćwiczyć jutro razem - mówiąc to oddalił się i znikł w swoim namiocie. Ja również udałam się do swojego i położyłam spać.
Obudziłam się wcześnie, wstałam jako druga, ponieważ przy szczątkach wczorajszego ogniska siedział Nenji coś tam chrupiąc. Podeszłam do niego:
- Mam do Ciebie prośbę - spytałam się cicho, prawie szeptem.
- Słucham?
Zdziwiłam się, że mnie nie odesłał zpowrotem do namiotu.
- Czy...stoczysz ze mną małą walkę? Chciałabym zobaczyć ile mam jeszcze zaległości w stosunku do ciebie.
- Jasne, chętnie, będe miał rozgrzewkę na dzisiaj, tylko nie forsuj się - powiedział uśmiechając się, ale to był inny uśmiech niż zawsze, taki przyjacielski.
Po chwili byliśmy już na polanie gdzie zaczęliśmy, małą walkę:
Nie poszło mi najgorzej. Nenji zaczął coś mówić:
- Hmm...No jak Ci to powiedzieć...
Ciąg dalszy nastąpi...
Dziękuje za te komentarze, teraz będzie mały szantaż. Następną notkę dam za conajmniej 5 komentarzy pod tym rozdziałem. Starałam się nad nim nawet znalazłam gifki więc, proszę komentujcie! Będę się naprawde cieszyć. Pozdrawiam wszystkich!
Rozdział 3
- No...Hmm...Jak Ci to powiedzieć...Gdzie ty się tego nauczyłaś? Przecież twój ojciec Ciebie nie trenował tylko mnie i Hanabi...- powiedział zmieszany.
- No...ja...ten...tego... - nie wiedziałam co powiedzieć.
- No wyksztuś to z siebie - Nenji nadal nie dowierzał, że to ta sama ja.
- No wkońcu uczęszczałam do Akademii Ninja, tam mnie wszystkiego nauczyli, nawet chodziłam na dodatkowe zajęcia, gdzie nauczyli mnie wykorzystywać techniki kekei genkai.
- Ach, no tak nie pomyślałem o tym, ale naprawde jesteś niezła, jeszcze troszke i będziesz lepsza odemnie.
Cała zarumieniona odpowiedziałam przecząco:
- Nie ciebie nigdy nie przerosne.
-Eee, jeszcze zobaczymy - białooki puścił do mnie oczko.
"Po tej rozmowie była o wiele pewniejsza siebie, ale jeszcze został mój ojciec i Hanabi. Tu już nie będzie tak łatwo."
Cały dzień wszyscy wykonywaliśmy drobne misje takie jak np. oczyszcznie rzeki przy której mieliśmy obóz, Ale nadal trzymałam się na uboczu. Oczywiście Sakura i Ino walczyły o względy Sasuke, ale on nie bardzo był nimi zainteresowany. "On jest taki jakiś ponury, jeszcze nigdy na jego twarzy nie widziałam uśmiechu, coś jest z nim nie tak." Shikamaru z Kibą grał w jego ulubiąną grę, wygrał już chyba dwudziestą partię z rzędu, było widać, że Kiba próbuje się wykręcać od następnych partii, ale jak widać w skutkach robił to nieudolnie. A Shino jak zwykle był zajęty swoimi robaczkami. "Już wiem, że ma w sobie miliony malutkich robaczków, na samą myśl robi mi się niedobrze." Choji siedział na kamieniu obok Kiby i Shikamaru i oczywiście chrupał te swoje chipsy. Naruto nigdzie nie widziałam, ale od kogoś słyszałam, że za kare ćwiczy z Lee. A ja samotnie siedziałam nad rzeką i wszystkich obserwowałam. Pare godzin później Nenji rozpalił ognisko, ostatnie ognisko na tym obozie. Gdy wszyscy już usiedli przy nim w koło, ja i Naruto również białooki zaczął mówić:
- Jak wiecie jutro wracamy do Konohy i tam udacie się odrazu do Akademii gdzie podzielą was na trzy-osobowe grupy. Tak tylko wam mówie jakby ktoś zapomniał o tym - powiedział z uśmiechem na twarzy, który gościł u niego ostatnio dość często, nie poznawałam go wręcz.
Tak siedząc przy ognisku wszyscy się śmiali i wesoło gawędzili, nawet nie zorientowałam się, że Naruto już prz nim nie było. Postanowiłam go poszukać, więc wstałam i udałam się nad rzekę gdzie miałam nadzieję, że niebieskooki tam będzię. Nie myliłam się, siedział jak zawsze zapatrzony w gwiazdy. Podeszłam do niego:
- Można się przysiąść? - zapytałam o dziwo nie jąkając się.
W pierwszej chwili nie zaaregował, ale z czasem dotarło:
- A tak oczywiście, przepraszam zamyśliłem się.
Usiadłam obok niego w bezpiecznej odległości, ale moje rumieńce nie wytrzymały i eksplodowały niespodziewanie na mojej twarzy, ale naszczęście było już ciemno i Naruto nie zauważył ich.
- Mam pytanie - zapytałam nieśmiało.
- Z przyjemnością na nie odpowiem - uśmiechnął się Naruto.
- Dlaczego, ludzie Cię odpychają od siebie, zauważyłam ich zimny wzrok....Taki jak do wroga do...jakiegoś demona...
Mina niebieskookiego w jednej chwili z uśmiechniętej zmieniła się w smutną i ponurą.
- Przepraszam niepowinnam... - spuściłam głowę w dół.
- Nie, nie przepraszaj i tak wkońcu bym musiał Ci powiedzieć, ja mam w sobie lisiego demona, najsilniejszego ze wszystkich jakie istnieją. Wiem... nie chcesz mnie już znać. Tak jak i wszyscy - zauważyłam jak samotna łza spłynęła po policzku chłopaka.
- Naruto ja...
Rozdział 4
- Naruto ja...Nie wiedziałam...Nie powinnam Cię o to pytać...Tak mi wstyd - spuściłam głowę w dół.
- Nie, nie przepraszaj, wkońcu ty o tym nic nie wiedziałaś nie mam do Ciebie o to żalu - powiedział niebieskooki niby weselej, ale jednak jeszcze ze smutkiem w oczach.
- Naruto, to ja już pójde jutro trzeba wcześnie wstać, Dobranoc - i wstałam, już chciałam iść do namiotu, gdy poczułam, że ktoś łapie mnie za nadgarstek.
- Poczekaj jeszcze chce Ci coś powiedzieć - uśmiechnął się Naruto - Wiesz co? Jesteś jedyną osobą, która ze mną się nie kłóci tylko spokojnie rozmawia, lubie Cie za to.
Moje rumieńce zrobiły się krwiście czerwone. "Może mnie i lubił, ale każdy wie kogo kochał, Sakure."
Po tych słowach udałam się do namiotu, położyłam się i zasnęłam odrazu.
Rano obudziły mnie wrzaski z zewnątrz. Wszyscy już się pakowali. Ja nie musiałam tak wcześnie wstawać nie miałam wielu rzeczy. Ubrałam się i wyjęłam wszystko z namiotu i zaczęłam go składać. W tej chwili podbiegł do mnie niebieskooki:
- Ja już skończyłem ze swoim namiotem, więc mogę Ci pomóc? - spytał się Naruto z uśmiechem od ucha do ucha.
Kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam, ale i odrazu ją odwróciłam, czułam jak mnie poliki pięką, a to oznaczało tylko jedno.
Po skończeniu pracy, wszyscy ruszyli w drogę powrotną, tym razem nie byłam smutna, dołączyłam do grupki gdzie był Nenji, już mnie się nie wstydził. Wręcz przeciwnie:
- Ooo! Hinata masz troszke zaległości pod względem znajomości! - wykrzyczał Nenji z wielkim uśmiechem, nie poznawałam go od czasu obozu - To jest TenTen - pokiwała mi dziewczyna w dwóch brązowych kokach, była ładna. "Pasowałaby do Nenji'ego" - A to jest Lee.
- Rock Lee - poprawił go brewka z małym grymasem na twarzy.
"Ten koleś jest dziwny, nie podoba mi się nic, a nic, ale nie powiem jest miły."
- To jest moja drużyna - wyrwał mnie z rozmyślań białooki.
- To bardzo mi miło was poznać, napewno się zaprzyjaźnimy - uśmiechnęłam się miło.
Rozmawialiśmy na różne tematy, nawet nie zauważyłam jak szybko zleciała droga. Gdy doszliśmy do Konohy, udałam się do domu , mój kuzyn zdać raport Trzeciemu Hokage.
W domu znalazłam kartke na stole w jadalni.
/Nenji nie martw się o mnie i o Hanabi.
Ja jestem na misji będę za jakiś miesiąc,
a Hanabi jest u dalekiej rodziny.
Wujek Hiashi./
Jak zwykle zapomniał o mnie. Humor mi się popsuł. Udałam się do mojego pokoju rozpakowałam sie i poszłam do Akademii gdzie mieli nas podzielić na trzy-osobowe grupy.
Weszłam do sali i usiadłam na pierwszym lepszym wolnym miejscu. Gdy wszyscy już zajęli swoje miejsca i uspokoili się:
- Witajcie! Dziś jak wiecie przydzielimy was do drużyn - powiedział Iruka sen-sei - No to zaczynamy: Drużyna 1...drużyna 2...drużyna 3....Drużyna 7 Sakura Haruno, Naruto Uzumaki i Sasuke Uchiha.
"Oczywiście to oznaczało, że nie będe w drużynie z Naruto. Szkoooodaa...." Z rozmyślań wyrwały mnie wrzaski Naruto:
- Iruka Sen-Sei! Dlaczego najlepszy uczeń jak ja jest w grupie z nim?! - i wskazał na Sasuke.
- Sasuke zdał egzamin z najwyższym wynikiem - odpowiedział mu spokojnie nauczyciel. - Naruto jesteś ostatnim zdechlakiem! - Wyrwało się Iruce.
Cała klasa zaczęła się śmiać, ale nauczyciel kontynuował:
-Tak jest, ponieważ chcieliśmy równomiernie rozłożyć umiejętności na każdą z grup.
- Tylko nie wchodź mi w drogę, zdechlaku - dodał z powagą Sasuke.
-Jak mnie nazwałeś?! - Naruto zacisnął pięść.
- Chcesz walczyć, zdechlaku? - cała klasa ponownie wpadła w śmiech.
"Nie lubię już tego Sasuke"
- Przestań mnie tak nazywać! - wrzeszczał niebieskooki.
Sakura dołączyła się do kłótni:
-Przestań Naruto!
Iruka sen-sei kontynuował dalej:
-Następna grupa to Drużyna 8: Hinata Hyuuga...
- Tak... - powiedziałam.
- .... Inuzuka Kiba i Shino Aburame....
"Jestem zadowolona z drużyny, choć wolałabym być z Naruto."
- ...Drużyna 9...Drużyna 10 Ino Yamanaka, Shikamaru Nara i Choji Akimichi. No to na tyle, przedstawie wam waszych Jonin'ów popołódniu.
Rozdział 5
Przed spodkaniem mojego sen-sei udałam się nad rzekę, gdzie uwielbiam przebywać. Ku mojemu zdziwieniu siedział tam już Naruto, widać był rozmarzony, obserwował z uwagą chmury, które dzisiejszego dnia przybierały interesujące kształty. Jakiś czas zastanawiałam się, czy przysiąść się do niego. Wkońcu zebrałam w sobie odwagę i udałam się w jego stornę. Usiadłam, nie zauważył mojej obecności był bardzo zamyślony.
- Cześć Naruto - powiedziałam nieśmiało.
Chłopak odwrócił powoli swoją głowę, spojrzał mi głęboko w oczy. Otworzyłam usta z wrarzenia, na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Hinata masz gorączkę? - spytał niebieskooki przejęty i przyłożył swoją dłoń do mojego czoła.
Moja twarz po chwili zrobiła się cała czerwona jak pomidor. Nie wytrzymałam złapałam rękę Naruto i pociągnęłam go w stronę wody na skutek czego niebieskooki wpadł do rzeki.
- Hej! Co ty do cholery Hinata wyprawiasz?! - krzyczał z wody.
- Naruto....no....ja....Przepraszam Ciebie za to....Ja nie...chciałam - mówiąc to wyciągnęłam mu rękę na pomoc.
Naruto korzystając z okazji szarpnął mnie i wpadłam do wody.
- A masz za swoje! - wyszczeżył swoje zęby.
-Naruto, jestem cała mokra...- powiedziałam załamana, przecież za chwile będe musiała iść na spodkanie z nowym sen-sei.
- O ty, odkryłaś nową Japonie, Ja też jestem. - mówił zadowolony.
- Heh, no tak, ale jak ja dojde na spodkanie z nowym nauczycielem? - wychodziłam na brzeg.
- O nie zapomniałem zupełnie! - wypruł na brzeg jak oparzony i pobiegł do domu.
- Paa! - krzyknęłam za nim, nie usłyszałam odpowiedzi, więc poczłapałam do domu się przebrać.
Właśnie przechodziłam korytarz prowadzący do mojego pokoju gdzie natknęłam się na Nenji'ego.
- Jeny co Ci się stało? - spytał zdziwiony - Ulewa Cię złapała - wyjrzał przez okno - No nie to niemożliwe, na niebie tylko dwa białe obłoczki, no więc? - kontynuował.
- Eee nie pytaj...Ja tylko wpadłam do rzeki... - odpowiedziałam mu z niezadowoloną miną.
- No tak czego by się tu spodziewać po tobie, ale tej uwagi nie miej mi za złe - uśmiechnął się do mnie.
Nie odpowiedziałam mu, byłam już u siebie i przebierałam się. Po paru minutach byłam już sucha, nie licząc moich włosów, które były jeszcze wilgotne.
Wyszłam z domu na spodkanie z nowym sen-sei, które ma miejsce na polanie za Akademią.
Naszym, a raczej naszą Nauczycielką jest Kurenai. Piękna kobieta, o brązowych włosach i o oczach przechodzących w bordo. Była bardzo utalentowana.
- No to napoczątku przedstawcie się, powiedzcie co lubicie, czego nie lubicie i o czym marzycie. - miała miły głos - Zacznijmy od Ciebie - Wskazała na Shino
- Nazywam się Shino Aburame, lubie...Hmm sam nie wiem, nie lubie śmiać się, Nie mam marzenia. - powiedział tajemniczo Shino.
- No dobrze... - Kurenai miała zaskoczoną mine, pewnie nie znała dotąd takiego dziwaka. - No dobrze to kto następny?
- Ja...- wypalił się do odpowiedzi Kiba - Jestem Inuzuka Kiba, Lubie swojego pieska Akamaru i.... - nie dokończył - nie lubię Tego Natręta Naruto, a moim marzeniem jest, aby Akamaru wyrósł na silnego psa.
- Bardzo Ciekawe - powiedziała z uśmiechem Nauczycielka - No to teraz twoja kolej, popatrzyła na mnie.
- Nazywam się Hinata Hyuuga... - przerwała mi Kurenai.
- Wielki klan Hyuuga, oj przepraszam, kontynuuj...- zmieszała się.
- Dobrze...Lubię....Na...Naruto - zauważyłam krzywe spojrzenie Kiby, ale nie przejmowałam się tym zbytnio - Nie lubię jak ktoś mnie nie szanuje i poniża, a moim marzeniem jest, aby mój ojciec mnie docenił jako swoją córkę.
- No dobrze, to już troszke o was wiem, więc teraz wam powiem gdzie się jutro spotykamy i poco. - powiedziała z uśmiechem sen-sei - Jutro o świcie na polanie numer 8, przychodzicie, aby zdać test na którym zostaniecie oficjalnie geninami. No więc Do Zobaczenia - Pomachała nam i oddaliła się.
Rozdział 6
Obudził mnie budzik który ustawiłam na 5, aby zdąrzyć na test, który odbędzie się dzisiaj rano na polanie numer osiem.
Wstałam i odniechcenia pomaszerowałam do łazienki, umyłam się i ubrałam. A potem zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedział już Nenji co mnie troszke zdziwiło.
- Cześć Nenji, a co ty tu tak wcześnie robisz?- spytałam jeszcze zaspanym głosem.
Białooki wychylając swoje oczy zza gazety popatrzył na mnie ze zdziwieniem i dodał:
-Ja jak widzisz czytam gazetę i piję zieloną herbatę na wzmocnienie, które będzie mi dziś potrzebne, bo zaraz wyruszam na małą misję, ale tak właściwie co ty tutaj robisz?
- Dokładnie zaraz będe robić to samo co ty - uśmiechnęłam się głupkowato - A tak poważnie to zdaje dziś oficjalny test na genina - powiedziałam z dumą.
- A tak, zapomniałem o nim, stare dobre czasy... - chłopak się zamyślił.
- Ooo..To może mi powiesz co na nim jest?
- Niebardzo mogę, ale powiem Ci jedno. Najważniejsze to pracować zespołowo, choć to nie proste. - uśmiechnął się Nenji i wstał od stołu - Dobra to ja już idę i pamiętaj przed wyjściem zamknij dom. Narazie - po czym wyszedł z domu.
- Hmmm...Praca zespołowa, trzeba zapamiętać - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu.
Na miejscu już wszyscy na mnie czekali, jak zwykle.
- No dobrze to teraz wyjaśnie wam wasze zadanie, musicie zdobyć te dwa dzwoneczki do godziny 12, będziecie mieli na to 6 godzin, tyle powinno wystarczyć. - sen-sei Kurenai pokazała nam dwa dzwoneczki po czym przywiązała je do swojego pasa.
- Przepraszam, ale za nim zaczniemy to możemy się naradzić? - spytałam nieśmiało.
- Nie mam nic przeciwko, macie 15 minut. - Kurenai odeszła od nas i usiadła po drzewem.
- No więc tak, musimy działać zespołowo - wyszeptałam.
-Zespołowo? - zdziwił się Kiba - Ale jak? Przecież nas jest trzech, a dzwoneczki są dwa?
- Kiba ty matole, moim zdaniem Hinata ma racje, to tylko podpucha, musimy działać razem. Tylko czy masz jakiś plan Hinata? - zapytał Shino.
- Tak, myślałam już nad tym, posłuchajcie. Napoczątku schowamy się w krzakach tak, aby nauczycielka nas nie widziała, ale przyokazji tak, aby ją okrążyć, następnie Shino będzie nam dyskretnie dawał znaki kiedy się ujawnić i zaatakować i wtedy oczywiście wszyscy ją razem zaatakujemy...To jak może być?
- O jeny, Hitana jakaś ty mądra...- przymilił się Kiba, przypominając przy tym Naruto.
Dałam znak sen-sei Kurenai i zaczeliśmy naszą małą "misję".
Po chwili byliśmy już na miejsca, widziałam mały rój robaczków Shino, które czekają na rozkazy od niego, narazie stałam na drzwie w napięciu, wkońcu zauważyłam że robaczki ustawiają się w znak, który wcześniej sobie ustaliliśmy i wkroczyłam do akcji. Ja zaatakowałam od tyłu kunai'em. Shino "związał" swoimi robaczkami Kurenai, a Kiba i Akamaru wyciągnęli dzwoneczki. Wszystko zajęło nam mniej więcej godzine, oczywiście z czekaniem na odpowiedni moment.
- No naprawde nie spodziewałam się, że pójdzie wam tak łatwo, nie byłam na to przygotowana więc dałam się zaskoczyć. Ale teraz możecie mnie już z tego kokona robaków wypuścić - powiedziała z udawanym strachem sen-sei Kurenai - No to zdaliście!
Nie mogłam w to uwierzyć, zostałam już prawdziwym geninem. Mam nadzieje, że dzięki temu mój Ojciec mnie wkońcu zaakceptuje i pokocha taką jaką jestem.
Po teście udałam się do domu się odświeżyć. Nie zastałam w domu Nenji'ego, a szkoda miałam wielką ochotę się z kimś podzielić wspaniałą nowiną. Ale postanowiłam wybrać się nad moje ulubione miejsce gdzie miałam nadzieję spodkać Naruto.
I miałam racje Naruto stał i puszczał kaczki, ale biedak nie wiedział, że się na rzece kaczek nie da się robić. Widać było grymas na twarzy niebieskookiego, pewnie z powodu nieudanych rzutów kamieniami. Podeszłam do niego:
- Cześć Naruto, jak Ci poszedł test? - spytałam nieśmiało i z rumieńcami na twarzy.
- Eeee...Kiepsko - powiedział zawiedzony - Ale najważniejsze, że zdałem! - wykrzyczał i uwiesił mi się niespodziewanie na szyi. Tym razem zrobiłam się czerwona jak burak (czyli jeszcze bardziej niż poprzednio) Ale naszczęście powstrzymałam się od wrzucenia niebieskookiego do wody, choć mało brakowało. Po chwili nie miałam już czym oddychać , ponieważ Naruto mnie tak mocno objął i jak narazie nie miał zamiaru póścić. Wkońcu się zoorientował, że ja ledwie żyje:
- Ups...Hinata nic Ci nie jest?
- Nie nic...Nie licząc kilku złamanych rzeber i zmiarzdżonego gardła, ale z resztą jest ok.. - roześmiałam się.
- Oooo....To dobrze, bo ja...Cie... - Naruto się strasznie zacinał - .....Ja..Cie...Tak...Bardzo......
Rozdział 7
-....Ja....Cie...Tak....Bardzo....Lubię....-wyksztusił z siebie wreszcie Naruto, choć marzyłabym o innym słowie w tym miejscu niż "Lubię"
- Naruto ja Ciebie również.... - powiedziałam nieśmiało.
- Jak tak to zróbmy coś.
- Co masz na myśli, co zrobić? - spytałam zdziwiona.
Niesbieskooki wyjął kunai ze swojej torby i złapał moją rękę. Kunai przyłożył do mojego palca wskazującego i ostrożnie wbił go tak, że z małej rany wypłynął mały strumień mojej krwi. Po chwili zrobił to samo u siebie:
- To jest przymieże naszej krwi, dzięki niemu zostaniemy na zawsze przyjaciółmi - po czym przyłożył swoj palec do mojego i tak nasza krew się zmieszała.
- Hinata ja już muszę iść jutro mam pierwszą moją misję.
- Tak ja też już idę - poczym pomachaliśmy sobie i poszliśmy w przeciwne strony.
Gdy weszłam do domu było ciemno co oznaczało, że nikogo nie ma, Neji był na misji ,ale wróci dzisiaj, a tata za pare tygodni. Postanowiłam przygotować kolecje białookiemu, to będzie sushi. Napracowałam się, ale przy nakrywaniu do stołu, nie byłam już sama Nenji już wrócił nie sam z TenTen, dobrze, że przyrządziłam więcej z nadzieją, że jeszcze zostanie na jutro, a tak wszystko zjemy dzisiaj. Usiedliśmy do stołu i zaczeliśmy jeść:
- Hinata, ale to dobre, gdzie siętego nauczyłaś? - spytała TenTen.
- A to już kiedyś, jak byłam młodsza i zajmowałam się domem, bo matka już nie żyła - uśmiechnęłam się do niej.
-Tak to prawda i teraz mi wstyd, że Ci wtedy nie pomagałem, przepraszam Cię Hinata - powiedział smutno Nenji.
- Nie no coty, nie mam Ci tego zazłe, choć nie powiem kiedyś miałam - mówiąc to podeszłam do Nenji'ego i przytuliłam jak własnego brata, pierwszy raz w życiu, poczułam ciepło w sercu.
Po tym geście udałam się do siebie i położyłam spać.
Cały następny dzień mi minął na wykonywaniu drobnych misji takich jak np. pilnowanie dziecka jakiegoś urzędnika, gonieniem za kotem, wyrywanie chwastów z ogródka jakiejś pani domu itp.
Wieczorem byłam bardzo zmęczona, więc bez kolacji położyłam się.
Następnego dnia:
- Witajcie! - krzyknęła do nas sen-sei Kurenai - Dziś mam dla was informacje, za dwa tygodnie odbędzie się test na chuunina. - powiedziała z uśmiechem - Więc musimy się wziąśc ostro do roboty, zaczynami ostry trening!
Jak powiedziała tak i się stało, całe półtora tygodnia nic nie robiłam tylko trenowałam, nie przejmowałam się Naruto , ponieważ był na misji, ale takiej z prawdziwego zdarzenia.Do pewniego dnia było wszystko dobrze:
Na treningu przybiegł do naszej sen-sei jakiś chuunin przysłał go trzeci Hokage. Po otrzymaniu wiadomości Kurenai zrzedła mina i spojrzała się na mnie i zawołała:
-Hinata! Musimy pogadać.
Podeszłam do niej.
- Mam dla Ciebie złą wiadomość, opowiem Ci w drodze do twojego domu. Chodź. - miała smutne oczy, musiało się coś stać. W drodze do domu:
- Hinata mam dla Ciebie złą wiadomość.....Twój...Tata....zginął....
Zatkało mnie, to musiało się stać akurat teraz? Kiedy zaczynałam się oswajać z tym wszystkim? Pożegnałam się w biegu z Kurenai i wbiegłam do dumu z płaczem. Odrazu wbiegłam do pokoju Nenji'ego. On siedział na łóżku ze zdjęciem w ręku, był na nim Mój Ojciec. Płakał. Nie zważając na nic, podbiegłam do niego i mocno się przytuliłam, potrzebowałam tego. Płakaliśmy razem bez słowa. Nie musieliśmy nic mówić, poprostu potrzebowaliśmy Ciepła rodzinnego. Zostaliśmy SIEROTAMI.
Całą noc nie mogłam spać, więc postanowiłam udać się nad rzekę i odreagować to wszystko co dzisiaj się stało, zła wiadomość i w ten sam dzień pogrzeb, to był dla mnie wstrząs. Nad brzegiem siedziała jakaś postać, z początku nie rozróżniałam kto to, ale po chwili zauważyłam w blasku księżyca, że to Naruto. Bez słowa podeszłam do niego i tuż przy nim upadłam na kolana i przytuliłam się do niego od tyłu. Podniósł swoje recę i złapał moje:
- Hinata to ty? Co ty tu tak późno robisz? - szeptał.
- Naruto mój Tata nie żyje! - łkałam.
Niebieskooki wstał i podniósł mnie i przytulił.
- Tak mi przykro... - głaskał mnie po głowie - Ale zobaczysz wszystko wróci do normy - po tych słowach uniusł mój podbrudek i namiętnie pocałował. Czułam się w tym czasie jak w siódmym niebie. Niebieskooki mnie uspokoił, odprowadził mnie do domu.
- Naruto, może wejdziesz do mnie, wiem, że jest noc, ale na Ciebie nikt w domu nie czeka, więc?
- Bardzo chętnie.
Skradaliśmy się po cichu do mojego pokoju, tak, aby nie obudzić Nenji'ego. Położyliśmy i przytuliliśmy się na moim łóżku. Zasnęliśmy
Rozdział 8
*NARUTO*
Obudziło mnie słońce padające z okna na moją twarz, powoli otworzyłem oczy i zoorientowałem się, że spałem u Hinaty w pokoju, a ona była wtulona we mnie. Wyglądała jak istny Anioł, była piękna. Wkońcu zdałem sobie sprawe, że tak naprawde to Ją kocham, a nie Sakure. Ostrożnie wstałem, tak aby jej nie obudzić i udałem się do kuchni. Miałem nadzieje, że Nenji jeszcze śpi, lecz myliłem się. Białooki siedział przy stole z kubkiem herbaty w ręku.
- Dzieńdobry Nenji, już nie śpisz?
Podniósł powoli swoje oczy ze zdziwieniem.
- Yyy...Ty?...Tu?
- Nooo, ja tu...Spałem, tu... - uśmiechnąłem się i usiadłem na przeciwko białookiego - Słyszałem...
Nenji posmutniał.
- Od Hinaty? Ona śpi? - kiwnąłem głową - To dobrze, niech odpocznie troszke. To był dla niej szok.
- Nie tylko dla niej jak widać dla Ciebie też...
*HINATA*
Wstałam, byłam potwornie zmęczona, nie wyspałam się, ale zeszłam na dół coś zjeść. W kuchni zastałam Naruto i Nenji'ego, którzy ze sobą rozmawiali.
- Witam Cię siostrzyczko - przywitał mnie Nenji, który od pewnego czasu nazywał mnie siostrą.
- Cześć Hinata - uśmiechnął się Naruto - Zrobiliśmy Ci śniadanie, napewno jesteś głodna.
- O i to jak... Jak wilk... - próbowałam się uśmiechać i usiadłam do stołu.
- Wiecie, że jutro zaczyna się test na chuunina? - mówił zadowolony Nenji, on również do niego przystąpi.
- Co?! Jutro?! - Wykrzyczałam równocześnie z niebieskookim.
- Tak jutro.
Odrazu wstąpiła we mnie energia i reszte dnia trenowałam...Z Naruto.
Na następny dzień przybyłam na miejsce testu. Wszyscy się tam zebrali, zauważyłam dużo ninja z innych wiosek. Ciężko było mi znaleść Shino i Kibe, ale po pewnym czasie udało mi się. Weszliśmy do sali gdzie wszyscy ninja się zebrali, kazano nam usiąść w różnych miejscach: ja z tyłu, Kiba w środku, a Shino z przodu sali. Pierwszy etap to był test pisemny, były na nim trudne zadania, nie do wykonania dla genina, ale nie zabroniono nam ściągać. Tylko mieliśmy to robić niezauważalnie. Ja użyłam Byakugan'a, Kibie podpowiadał Akamaru, który siedział mu na głowie i wszystko z góry widział, a Shino używał owadów. Na teście było 9 zadań, a ostatnie 10 podane zostało przed zakończeniem sprawdzianu:
- Oto pierwsza zasada zadania 10 - powiedział nasz egzaminator Morino Ibiki - każdy z was musi się zdecydować czy chce odpowiadać, czy nie.
Mamy się zdecydować? O co tu chodzi? - pomyślałam z przerażeniem.
Jeden z uczestników testu zapytał, wręcz krzycząc:
- Mamy wybierać? A co jeśli ktoś z nas zrezygnuje? Jeśli ktoś nie.... - przerwał jej egzaminator.
- Wtedy taka osoba za cały egzamin otrzymuje zero punktów, innymi słowy...Oblewa. Razem z całą swoją drużyną. - wszystkich zatkało, po klasie wędrowały słowa:
- Co ma pan namyśli.
- Kto normalny zrezygnuje w takim momencie?
- To bez sensu!
Ibiki Morino powiedział cicho - A teraz druga część zasady....
Znowu jakieś zasady? Mógłby sobie dać już spokój! - pomyślałam ponownie.
- ...Jeśli ktoś podejmie się wyzwania i odpowie nieprawidłowo, taka osoba: DOŻYWOTNIO TRACI PRAWO DO ZDAWANIA EGZAMINU NA CHUUNINA! - wykrzyczał egzaminator.
Wszystkim opadły szczęki, nie wiedzieli co zrobić, Kibie się wyrwało:
- Co to za idiotyczna zasada?! - i wskazał palcem na egzaminatora i kontynuował - na sali są Genini, którzy zdają ten egzamin któryś raz z kolei!
Morino Ibiki zaśmiał się ironicznie - Wychodzi na to, że macie pecha. Bo w tym roku to ja tu ustalam zasady. Oczywiście daję wam drugą opcję wyboru: Ci którzy nie czują się pewni wyboru, mogą zrezygnować i przystąpić do egzaminu za rok. - cały czas się śmiał.
Pomyślałam sobie: Krótko mówiąc jeśli ktoś nie czuje się na siłach i zrezygnuje, wtedy cała jego drużyna żegna się z egzaminem, a jeśli spróbuje i odpowie źle cała trójka do końca życia zostanie Geninem. Obie opcje są nieciekawe, co to ma być za wybór? - z przemyślań wyrwał mnie Ibiki.
- Zacznijmy więc, zaraz podam dziesiąte pytanie. Ci którzy rezygnują niech podniosą rękę i opuszcza salę w raz ze swoją drużyną. - Po paru chwilach zgłosiło się conajmniej 20 osób, czyli 20 drużyn już nie zaliczyło testu. Sama się wahałam, czy nie podnieść ręki, ale co by na to powiedzieli chłopacy: spróbuję dla nich, dla Naruto, nie będę tchurzem, ale z kolei jak źle odpowiem?
Spojrzałam na Naruto, wręcz mnie zatkało co zobaczyłam, niebieskooki podniósł rękę, ale po chwili ją opuścił i krzyknął:
- Ja się nie poddam! Zaryzykuję nawet jeśli na zawsze zostane na poziomie Genina, to i tak zostane Hokage! Tylko to się dla mnie liczy! - jego słowa podniosły mnie na duchu, również NIE PODDAM SIĘ! - krzyczałam w myślach.
- No więc dobrze, to już wszyscy co zrezygnowali? No więc wy.... ZDALIŚCIE! - powiedział egzaminator.
Wszystkich zatkało ponownie, mnie również, a co z 10 pytaniem? Lecz nie wdawałam się w dyskusję, jak zdaliśmy TO ZDALIŚMY!. Strasznie się cieszyłam, nie mogłam w to uwierzyć, ale to nie koniec egzaminu, jeszcze są dwa etapy, jeden z nich odbędzie się jutro, więc trzeba wypocząć.
Wszyscy zaczęli wychodzić z budynku. Przy wyjściu czekał na mnie niebieskooki, zauważyłam go odrazu, podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję:
- Naruto dziękuje Ci!
- Za co ja nic nie zrobiłem - mówił zaskoczony.
- Jest za co jest, to dzięki tobie zostałam, dzięki twoim słowom. Dodały mi otuchy, mi i innym. - widać było szczęście na twarzy Naruto i nawet dojżałam mały rumieniec. Przytuliłam go jeszcze mocniej i pocałowalam w policzek.
- Jak tak to może pójdziemy na ramen? Co o tym myślisz? - zapytał.
- Chętnie - uśmiechnęłam się i w tej samej chwili złapał mnie za rękę i zaciągnął do budki z ramenem.
Rozdział 9
Szliśmy w milczeniu do budki z ramenem, gdy dochodziliśmy do miejsca Naruto był tak podekscytowany, że złapał mnie za ręke i zaciągnął wręcz siłą do budki.
- Proszę dzisiaj najlepsze Ramen jakie potrafisz zrobić, dla tej oto wspaniałej dziewczyny - powiedział Uzumaki. Zarumieniłam się.
- No proszę Naruto, wkońcu znalazłeś sobie dziewczynę - uśmiechnął się kucharz. Byłam już wręcz cała czerwona, zaniemówiłam. Nie rozmawialiśmy. Po posiłku niebieskooki zapłacił i zaciągnął mnie do parku. Usiedliśmy na jednej z ławeczek:
- Hinata? Muszę Ci coś powiedzieć...Jesteśmy najbliższymi przyjaciółmi, prawda? - był przejęty, a ja kiwnęłam głową - Hinata...Ja...ja....-wyraźnie się jąkał - ....ja do Ciebie...czuję coś.....coś...Więcej - wkońcu wyksztusił - Czyli Cię... Kocham - spuścił wzrok i zauważyłam na jego twarzy spore rumieńce. Uśmiechnęłam się do niego i wzięłam go za rękę i splotłam moje palce z jego palcami. Pasowały do siebie idealnie. Moja dłoń jest trochę mniejsza i doskonale wypełnia tą większą - jego.
Naruto skierował swój zwrok na mnie i widziałam ulgę na jego twarzy, zrozumiał, że ja do niego żywie to samo uczucie. Poczułam jak niebieskooki przysuwa się do mnie coraz bliżej i przytula. Siedzieliśmy tak i patrzyliśmy w głąb parku, było tam tak pięknie.
Muszę zrobić następny krok...Wachałam się dłuższą chwilę, lecz wkońcu objęłam Naruto za szyję, rozpięłam jego bluzę tak, aby dostać się do jego szyi i przycisnęłam swoje usta do jego ciepłego wgłębienia przy jego karku. Ustami smakowałam jego miękką skórę, a potem zbliżałam się do jego ucha, lecz on ujął moją twarz w dłonie, podniósł mnie i przycisnął swoje wargi do mych ust. Były mocne, a mimo to miękkie. Odsunęły się troszkę i skubały moje wargi, jakby chciały zerwać ukryte tam owoce. Uśmiechnęłam się na tę myśl. Nagle poczułam jego wilgotny język między swoimi wargami. Cofnęłam się wystraszona. Ale jednoszcześnie chciałam więcej i... wróciłam. Wkońcu opadłam na ławkę. Co to było? Zmieszana spojrzałam niebieskookiemu w oczy. On też na mnie patrzył, uśmiechając się z zażenowaniem, a potem wyprostował się gwałtownie i zaczął coś majstrować przy butach.
Czy ktoś to widział? Szybko się rozejrzałam i ukradkiem wytarłam wilgotne usta. Były miękkie w dotyku i jakieś obce. Jaki przyjemny dreszczyk! Uczucie szczęścia przeszło mnie na wylot. Przeciągnęłam się i skierowałam wzrok na obłoki, były takie piękne. Poczułam się tak, jakbym szybowała w chmurach i patrzyła na wszystko z góry.
- Ja już muszę iść jutro następny etap egzaminu - mówiąc to wstałam i pocałowałam Uzumaki'ego w policzek - Pa - wyszeptałam.
- Poczekaj - uśmiechnął się - tylko tyle na pożegnanie? - złapał mnie za rękę i przyciągnął ku sobie i pocałował równie namiętnie jak przedtem.
Wracając nie wyczułam nic niepokojącego na swojej drodze, szłam rozmyślając co zaszło dziś w parku. W jednej chwili otoczili mnie trzej ninja, nie wyglądali na przyjaźnie nastawionych do mnie. Po chwili poczułam silne uderzenie w tył głowy, potem w brzuch i rzebro. Kaszlnęłam krwią i upadłam. Tajemniczy ninja zaczęli mnie z całej siły kopać w brzuch i plecy. Po paru minutach oddalili się. Leżałam skulona na dróżce, była to dróżka polna, żadko kto nią przechodził. Poczułam zmęczenie i straciłam przytomność.
* WĘDROWNIK *
Szedłem spokojnie polną dróżką do wioski Konocha-Gakure, gdy zauważyłem nieprzytomną dziewczynę leżącą na niej, szybko do niej podbiegłem, przyczuwałem najgorszego, że nie żyje. Była cała we krwi. Z ust wypływał mały strumyk już skrzepniętej krwii. Leżała tu już conajmniej tak trzy godziny. Uklęknołem przed nią i dwoma palcami prawej ręki starałem się sprawdzić puls. Na początku go nie wyczuwałem, lecz po chwili wyczułem słaby. Miałem mało czasu, aby ją uratować. Wziąłęm bezwładną dziewczynę na ręcę i zacząłem biec w kierunku szpitala.
Rozdział 10
* NARRATOR *
Chłopak biegł ile sił w nogach, był młody i szybki. Miał długie brązowe włosy związane z tyłu. Pare kosmyków wpadało mu do pięknych zielonych oczu. Był nieźle zbudowany. Na miejscu był w kilka minut. Chwile później Hinata leżała na sali operacyjnej, a jego wysłano na powiadomienie jej kuzyna o wypadku. Tym razem się tak nie śpieszył, rozmyślał jak mu to powiedzieć. Podszedł do drzwi i niepewnie zapukał. Przez pewnień czas nie otwierały się, lecz po sekundzie uchyliły się z piskiem.
- Słucham? W czym mogę panu pomóc? - zapytał Nenji, sapał, widocznie trenował.
- Przepraszam jak w czymś przeszkadzam, ale mam złą wiadomość. Pańska kuzynka została zaatakowana i leży w ciężkim stanie w szpitalu, a dokładniej na sali operacyjnej.
Białooki nie zważając na nic zamknął drzwi i popędził do szpitala, a zaraz za nim biegł tajemniczy wędrownik.
Oboje wpadli do szpitala robiąc wielki szum w holu. Nenji'ego Zatrzymała pielęgniarka w podeszłym wieku.
- Młody człowieku, spokojnie. Hinata jest już po operacji wyjdzie z tego, a i jeszcze jedno Trzeci Hokage na Ciebie czeka przed jej salą. - podeszła do zielonookiego - A ty jeszcze pójdziesz ze mną, mamy parę pytań - uśmiechnęła się.
Spokojniejszy już białooki kierował się w stronę sali 209 w której leżała Hinata. Przed nią siedział Sarutobi, który zauważył już Nenji'ego.
- Witaj, nie martw się jej stan się polepsza, ale to niestety nie zmienia faktu, że nie przystąpi do dalszego etapu egzaminu. Poprostu nie jest do tego zdolna. A co gorsze dowiedziałem się kto i z jakiego powodu ją zaatakował. Usiądź proszę - Trzeci wskazał miejsce naprzeciwko jego - To byli ci sami ninja co zabili twojego Wuja.
Nenji wyraźnie posmutniał.
- Mam jeszcze jedno pytanie choć nie do tematu, co się dzieje z Hanabi, dlaczego nie wróciła?
- Daj mi dokończyć, wszystko po kolei. Więc na czym skończyłem?
- No na...Tym że to ci sa...- przerwał mu Hokage.
- A tak, tak racja. Tak Ci sami i z tego samego powodu. Oni chcieli zdobyć wasze umiejętności. Najpierw zabili twojego wuja, następnie...Hanabi...
- Jakto Hanabi?! Dlaczego nic nie wiedzieliśmy?!
- Uspokój się, nie wiedzieliście, bo i ja nie wiedziałem. Już ją pochowali.
Chłopak się załamał, schował twarz w dłoniach. Sarutobi widząc to przytulił go i kontynuował dalej:
- Następna miała być Hinata, ale się dziwię dlaczego jej nie zabili...Nie wiem, może ktoś im przeszkodził i uciekli? Narazie tyle wiem, a teraz możesz wejść do Hinaty, lecz jej nie budź.
Białooki wszedł pocichu do sali. Dziewczyna leżała na białej pościeli, widać było na jej twarzy siniaki, miała bandaż na głowie i na piersiach.
- Siostrzyczko co oni Ci zrobili? - szeptał, po jego policzku spłynęła samotna łza - Jak oni mogli?
Nenji usiadł na krześle obok łóżka dziewczyny, która spała. Oddychała powoli i równomiernie.
Po około godzinie do sali wpadł zdyszany Naruto, podbiegł do białookiej i delikatnie pogłaskał po policzku. Dziewczyna zaczęła się przebudzać.
* HINATA*
Budząc się czułam straszny ból z tyłu głowy i w klatce piersiowej. Pierwszą rzeczą którą ujrzałam to była twarz Naruto i usłyszałam niewyraźnie:
- Dobrze to ja Ciebie z nią zostawię, a jak się przebudzi powiedz, że wpadnę do niej jutro jeszcze przed egzaminem.
- Ok, przekażę.
Podniosłam powoli swoją rękę do dłoni niebieskookiego, która glaskała mój policzek.
- Naruto - wyszeptałam, nie miałam siły, aby nawet mówić.
Po chwili Uzumaki mnie uciszył swoim pocałunkiem, wręcz muśnięciem moich ust. Pewnie nie chciał, aby mnie coś zabolało.
Naruto usiadł na krześle, przez całą jego wizytę trzymaliśmy się za ręce i patrzyliśmy sobie czule w oczy, w jego widziałam czułość, ulgę i co najważniejsze miłość.
Przez tydzień nic nie robiłam tylko leżałam, męczyło mnie to, lecz już mogłam się poruszać w obrębie szpitala. Jutro mają zamiar wypuścić mnie do domu. A Nenji, Naruto, Shikamaru, Shino i Sasuke zdali test. Ja nawet nie mogłam pokazać co potrafię. Ta myśl mnie dręczyła. Lecz zawsze myślałam o tym, że będę miała następną szansę.
Była noc, lecz ja nie spałam. stałam przy otwartym oknie i spoglądałam na gwiazdy. Było już późno lecz nie chciało mi się spać. Usiadłam na łóżku, po chwili położyłam się na nim i zamknęłam oczy. Po paru minutach, poczułam jak ktoś dotyka delikatnie mojej ręki. Wystraszyłam się i po moim ciele przeszedł zimny dreszcz.
- Hinata spokojnie, to tylko ja - szeptał dobrze mi znajomy głos, Naruto, który kontynuował pieszczoty. Zaczął zdejmować ze mnie koszulę szpitalną.
- Naruto nie, nie rób tego - cała drżałam - Nie jeszcze nie, mamy zaledwie po trzynaście lat. Nie jestem gotowa - po twarzy zaczęły spływać mi łzy.
Niebieskooki spuścił głowę i zabrał ręce odemnie.
-Przepraszam, nie wiedziałem i nie pomyślałem. Jestem taki głupi.
Siedzieliśmy na łóżku w ciszy. Uspokoiłam się i przełamałam usiadłam Uzumaki'emu na kolanach i mocno przytuliłam kładąc głowę na jego wielkim ramieniu.
Rozdział 11
* NARRATOR *
Dwójka nastolatków spała na łóżku szpitalnym, były przytuleni do siebie z ich twarzy można było odczytać szczęście, radość. Za oknem już świtało, zapowiadał się piękny dzień. Uzumaki powoli zaczął otwierać swe oczy. Zwrócił swój wzrok ku młodej Hyuugi, która smacznie spała na jego ramieniu. Uśmiechnął się i ostrożnie zaczął wyjmować rękę z pod jej głowy, lecz nie udało się, dziewczyna zaczęła przebudziła się.
* HINATA *
Poczułam jak ktoś podnosi moją głowę, więc otworzyłam zaspane oczy.
- Hinata śpij jeszcze, ja tylko chciałem wstać. Śpij...- mówiąc pogłaskał mnie po głowie.
- Łatwo Ci mówić śpij, ja już i tak nie zasne - ziewnęłam, a niebieskooki się tylko uśmiechnął.
- Jak tak to idź się przeprać, bo chyba tak nie chcesz z tąd wyjść.
- No pewnie, że nie! - udałam oburzenie i udałam się za parawan.
Szliśmy ścieżką do mojego domu, gdy tłum ludzi przeciął nam drogę. Widać się gdzieś śpieszyli, ale nie przejeliśmy się tym ruszyliśmy w dalszą drogę. Dochodząc do furtki z drzwi wyskoczył Nenji trzymający za rękę TenTen, lecz w tej chwili ją póścił, zawstydził się i na twarzy białaokiego i brązowookiej ukazał się spory rumiec.
- Gdzie się wybieracie tak wcześnie? - spytałam uśmiechnięta.
- Yymm...My na stadion miejski...- powiedział speszony.
- Na stadion? A co tam takiego jest? - Naruto podrapał się po głowie.
- To wy nie wiecie? Trzeci Hokage ma jakąś niespodziankę dla mieszkańców wioski i kazał się zebrać na stadionie - wyjaśniła TenTen.
- Niespodziankę?! - wykrzyczałam razem z Uzumakim. Pobiegliśmy razem z niebieskookim na stadion, nie patrząc na to, że zostawiamy mojego kuzyna w tyle. Zajęliśmy miejsca najbliżej boiska na którym stał Sarutobi trzymający w ręce megafon ( skąd miał megafon nie mam pojęcia xD) i uciszał ludzi:
- Przepraszam, proszę już o ciszę. Mam dla państwa informację. Jestem już starszym człowiekiem, który potrzebuje odpoczynku, więc postanowiłem zorganizować wybory na Piątego Hokage. Zgłoszenia na kandydatów przyjmuję u mnie w biurze, a z pośród nich wybiorę najlepszego. Dziękuję za uwagę. Możecie się rozejść.
Zastanawiałam się co zrobi Naruto, przecież jest zamłody na Hokage, a tak bardzo chce nim zostać. Ale zauważyłam chytry uśmieszek na jego twarzy.
- Hinata zobaczysz wybierze mnie! - niebieskooki zacisnął pięść - nikt mi niedorówna!
- Naruto, al... - przerwałam w pół słowa, nie chciałam go zdenerwować.
- Co takiego?
- Nie nic, nic - uśmiechnęłam się krzywo.
* TAJEMNICZY WĘDROWNIK *
Stałem oparty o jeden z filarów stadionu. To dla mnie świetna okazja, aby pokazać jaki jestem silny. Może nawet mi się uda, kto wie. Oddałbym życie dla tej wioski! Jeszcz pomszczę rodziców, których zabił Kyuubi. Odrazu ruszyłem za Sarutobi'm.
Rozdział 12
* NARRATOR *
Naruto właśnie pukał do gabinetu Trzeciego Hokage. Z wnętrza pomieszczenia usłyszał:
- Prosze.
Niebieskooki niepewnie otworzył drzwi, był przejęty.
- Słucham Cię Naruto po co przyszedłeś?
- No ja chciałem się zapisać.
- Zapisać na co? - spytał się zaskoczony Sarutobi.
- No jak to na co?! No chce zostać Piątym Hokage! - krzyczał Uzumaki.
- Jesteś jeszcze zamłody... Nie mogę Ciebie zapisać. Przykro mi nie tym razem. Ale wierze, że jeszcze będziesz Hokage, ale napewno nie Piątym... - odpowiedział mu spokojnie Hokage.
- Ale naprawde niemógłbym? A za pięć lat? Nie możesz poczekać?
- Za pięć lat Powiadasz? Nie. Nie mogę już czekać na następcę... A pięć lat to dla mnie sporo... A jak nie doczekam? Nie, nie mogę już tego odwołać... Wybiorę teraz.
- No jak chcesz... - Naruto wyszedł z gabinetu przygnębiony. Odrazu udał się nad rzekę.
* NARUTO *
Usiadłem nad brzegiem rozmyślając: A jak bym tak wyjechał na te pięć lat? A co z Hinatą? Nie, niemogę jej tak tu zostawić samej... Ale muszę, muszę stać się silniejszy.
Udałem się do domu Hinaty, aby z nią o tym porozmawiać. Niepewnie zastukałem kołatką do drzwi. Po chwili otworzyły się, stała w nich białooka:
- Hinatko możemy porozmawiać?
- Oczywiście, a coś się stało? - spytała zaskoczona i zaprosiła mnie gestem ręki do środka.
Usiedliśmy przy stole w jadalni.
- Wyjeżdżam na pięć lat, ale w tajemnicy, sam. Zostawię Ci list, który przekażesz Trzeciemu - spuściłem głowę, aby nie patrzeć w oczy ciemnowłosej. Po chwili usłyszałem szloch. Uniosłem wzrok i wstałem. Przytuliłem do siebie białooką.
- Nie wiesz nawet jak to szybko zleci. Zobaczysz - po tych słowach ująłem jej zapłakaną buzię w dłonie i uniosłem delikatnie i pocałowałem. Trwaliśmy tak dość długo, po czym wręczyłem jej list i odszedłem. To będą samotne i długie pięć lat...
* HINATA *
Nie to nie może się dziać naprawdę, on tylko żartuje, on jutro wróci. Płakałam jak bóbr. Pięć lat bez niego? Jak ja temu podołam? Tak rozmyślając usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, miałam nadzieje że to Naruto, u niosłam zapłakaną twarz i ujrzałam Neji'ego:
- Eeeee? Siostra co się stało? - białooki usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Naruto wyjechał na pięć lat! - łzy jeszcze bardziej zaczęły mi napływać do oczu, jeszcze bardziej wtuliłam się w białookiego, a on pogłaskał mnie po plecach.
- Nawet się nie obejżysz, a ten czas już zleci. A za to będziesz mogła więcej ze mną trenować i będziesz bardzo silna po tym czasie. Tylko mi się tu nie załamuj i głowa do góry.
Dobrze nie dam się, będę silna i będę trenować, lecz nie zapomne o tobie Naruto.
"Pięć lat Później"
[link widoczny dla zalogowanych]
Tak teraz mniej więcej wyglądam. Minęły ciężkie chwile...Mam teraz 18 i pół roku. Każdy dzień, każdą godzinę i każdą minutę odliczam do powrotu Mojego Kochanego Naruciaka.
Był zwykły letni dzień, dziś wybrałam się poza obręby wioski do lasu nazbierać leczniczych ziół dla Neji'ego, który z gorączką leżał w domu. Szłam zamyślona przed siebie dróżką, nawet nie zauważyłam kiedy zamknęłam oczy. Minęło pare minut gdy na coś wpadłam i po chwili leżałam na ziemi, pierwsze co ujżałam to była ręka wyciągnięta w moją stronę. Pomogła mi wstać, otrzepując się powiedziałam.
- Dziękuję i przepraszam - patrzyłam na ziemie.
- Nie przepraszaj, lecz spójż na mnie - nie poznawałam tego głosu. Podniosłam wzrok i znieruchomiałam. Przedemną stał we własnej osobie Naruto.
Nie mogłam w to uwierzyć, samotna łza spłynęła mi po policzku.
- Hinata coś się stało? - Uzumaki podszedł do mnie i objął mnie czule.
-Nie poprostu się cieszę, że wróciłeś, ale obiecaj mi...- niedokończyłam i wtuliłam głowę w niebieskookiego.
- No powiedz, ja mogę teraz Ci wszystko obiecać.
- Nie zostawiaj mnie już na tak długo - zaczęłam szlochać.
- Nie, nie zostawie - pogłaskał mnie po głowie - A kto został piątym Hokage? - zapytał zaciekawiony.
- Kazuma Hotate, to ten co mnie przyniósł do szpitala, gdy mnie napadli. Pamiętasz go?
Uzumaki zamyślił się:
- Naruto słuchasz mnie?
- A tak, tak...On? Czy on jest na tyle dobry, aby chronić naszej wioski?
- Moim zdaniem tak, jest świetny. - uśmiechnęłam się.
- A co z Trzecim?
Posmutniałam:
- On już nie żyje, zmarł dwa lata temu, niedoczekał twojego powrotu, choć bardzo chciał.
- Ach tak, rozumiem... - Naruto pocałował mnie namiętnie i długo i powiedział z uśmiechem:
- A teraz coś muszę Ci powiedzieć....
Rozdział 13
- A teraz coś muszę Ci powiedzieć.
- Tak? A co takiego? - spytałam zaskoczona.
- Kupiłem coś dla nas - uśmiechnął się Naruto - tak naprawdę to w wiosce byłem już wczoraj, ale Ci się nie pokazałem, bo załatwiałem pare spraw i poprostu nie miałem czasu.... - przerwałam mu:
- No dobrze, ale ty masz teraz gdzie mieszkać?
- No poczekaj właśnie chce Ci to powiedzieć. Kupiłem dla nas ładny domek nad rzeką, wybudowali go tam gdzie uwielbialiśmy przesiadywać, co ty na to? - niebieskooki się do mnie uśmiechnął.
- Ja...Ja...Nie wiem co powiedzieć - wskoczyłam na Uzumakiego i mocno uścisnęłam i potem pocałowałam w czoło - Muszę już iść, Neji jest chory i muszę mu to zanieść - uniosłam rękę z ziołami - To pa - odwróciłam się i zrobiłam jeden krok gdy poczułam jak Naruto złapał mój nadgarstek.
- Idę z tobą i odrazu pomogę Ci się spakować, bo ja już się przeniosłem do domku nad rzeką. - trzymając się za ręce poszliśmy.
W Domku Nad Rzeką:
- Jak tu pięknie, nie spodziewałam się tego po tobie - otarłam małą łzę szczęścia, lecz niebieskooki ją zauważył.
- Coś nie tak? - zapytał zaskoczony.
- Nie nic - uśmiechnęłam się - Tak tu pięknie, skąd miałeś pieniądze na to wszystko?
- Jakoś to się uzbierało przez ten czas.
Cały dzień nam zleciał na rozpakowywaniu się, lecz wieczorem Naruto wygonił mnie do sypialni:
- No uciekaj i przebieraj się, bo muszę coś zrobić - pchał mnie lekko w stronę pokoju.
- Ale co mam ubrać?
Naruto się zamyślił i pochwili dodał:
- Jakieś najlepsze kimono jakie tylko masz - ostatnie słowa wypowiedział szeptem tuż przy moim uchu.
Jak mi kazał tak też i zrobiłam, przewertowałam całą szafę i wkońcu znalazłam czarne piękne kimono z czerwonymi, aksamitnymi, naszywanymi kwiatami. Wyglądałam w nim ślicznie, włosy spięłam w kok i wpięłam w niego czerwoną różę. Dodawała mi uroku. Przeglądałam się właśnie w lustrze gdy do pokoju wparował Niebieskooki, zdziwiło mnie to, że miał czarno-czerwone kimono na sobie. Roześmiałam się:
- A to co jakaś zmowa?
- No...No....Jak ty pięknie wyglądasz - Uzumaki zaczął się ślinić.
- Naruto...O ble...Przestań.
Niebieskooki otarł ślinę:
- No przepraszam, ale wyglądasz nieziemsko - podszedł do mnie, objął mnie w pasie i podrzucił do góry - No to kolacje czas zacząć!
Przygotował ucztę na tarasie, nie wiem jak on to zrobił, ale wyglądało to prześlicznie. Biały obrus, czerwone płatki róż na nim, świece i oczywiście jedzenie. Pięknie uderekowane.
- Jak ty to zrobiłeś?
Chłopak się zaczerwienił:
- Tak naprawdę to nie ja, Ino o to poprosiłem, no i masz Ci los...Zrobiła to doskonale.
Zasiedliśmy do stołu, jedliśmy wesoło gawędząc, po kolacji położyliśmy się nad rzeką. Oparłam głowe na umięśnionym ramieniu niebieskookiego. Nie mogłam uwarzyć, że wkońcu wrócił. Usiadłam mu na brzuchu i zaczęłam odwiązywać jego kimono:
- Hinata, jesteś pewna, że chcesz to tu i teraz zrobić?
- No tu to może nie, ale teraz napewno...
Uzumaki wstał i wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni i wygodnie ułożył na łóżku. Zdjął ze mnie kimono i zaczął czule całować i pieścić moje ciało.....(A dalej to chyba każdy wie co się działo xD) Po wszystkim, ze zmęczenia zasnęliśmy.
Kolejne dni upływały błogo, do czasu gdy dostałam zawrotów głowy i wymiotów:
- Kochanie, naprawde to jest niepokojące, idziemy do szpitala.
- Nie, po co? To pewnie tylko grypa żołątkowa, z czasem mi przejdzie.
-A jak nie? - Naruto nieustępował.
- No już dobra, dobra. No to chodź.
Gdy weszłam do gabinetu lekarskiego zaczęłam się denerwować, Naruto wyproszono przed salę i zaczęły się badania. Nie lubie szpitali, źle mi się kojażą.
* NARUTO *
- No dlaczego nie mogę być przy niej?! - złapałem się za głowę i kręciłem się w tą i w tamtą po korytarzu. Mijała minuta za minutą, lecz mnie się czas dłużył niemiłosiernie. Lecz wkońcu w drzwiach ukazała się Hinata z grobową miną.
- Coś się stało? Chyba nie jest tak źle? - podszedłem do niej, miała spuszczoną głowę, widziałem jak jej łzy obijają się o posackę. Uklęknąłem tak, aby ujżeć jej twarz:
- No powiesz mi? - wstałem i jej małą buzię ująłem w me dłonie i otarłem łzy.
- Będziesz ojcem! - wykrzyczała na cały korytarz i rzuciła mi się w ramiona.
Szczęka mi opadła...Ja ojcem...Ja się do tego kompletnie nie nadaje, lecz muszę temu podołać.
Po chwili z tych samych drzwi wyszedł doktor, który badał ciemnowłosą:
- Gratuluję, lecz proszę na nią uważać. Przekażę Piątemu, aby nie zlecał pani żadnych misji, na czas ciąży, a panu w jej ostatnich miesiącach.
No to jakoś to będzie...Teraz by wypadało się zaręczyć i oświadczyć tą wiadomość przyjaciołom, a na koniec zrobić Pępkowe. Po tych myślach wkońcu do mnie to dotarło: BĘDĘ OJCEM!
- Hinata to wspaniale! Będziemy mieć małego brzdąca! - uścisnąłem ją mocno.
- Naprawdę się cieszysz? - widać było ulge na twarzy białookiej.
Rodział 14
* HINATA *
Wymioty mi już przeszły, wcale się nie czuję jakbym była w ciąży. Narazie jest wszystko dobrze. Dziś jest bardzo ładna pogoda, Naruto by mógł już poznać naszego Hokage.
- Kochanie może przejdziemy się do Hokage Kazuma'y? Co o tym myślisz?
- Wiesz co sam się przejdę, bo mam do niego małą prośbę.
- No jak tam chcesz - wzruszyłam ramionami.
* NARUTO *
Pocałowałem Hinatę w policzek i wyszedłem. Właściwie nie pamiętam tego chłopaka, lecz wiem, że był młody teraz może ma z trzydzestkę na karku. Przchodziłem właśnie koło kwiaciarni Ino:
- O Naruto! - pokiwała mi - Jak się masz?
- A dobrze, dzięki za pomoc przy kolacji... - uśmiechnąłęm się.
Dziewczyna się zarumieniła - Eeee...Nie ma o czym mówić.
- Wiesz co mam jeszcze jedną podobną prośbę, ale wpadne do ciebie za...Hmm...- spojrzałem na zegarek - No tak za pół godzinki, pasuje?
- No jasne, no to do zobaczenia.
- Pa... - Natychmiast skierowałem się do biura Piątego.
Przystanąłem tuż przed gabinetem, minęła chwila za nim zapukałem:
- Zapraszam - usłyszałem miły głos i uchyliłem drzwi.
- Dzień Dobry, proszę, proszę się nie krępować i siadać.
- Witam, ja tu tylko z jednego powodu, chciałbym, aby nie przydzielano mi na jakiś czas nowych misji, dało by się to jakoś załatwić?
- A to zależy jaki powód i czy mi ludzi nie będzie brakowało. - uśmiechnął się.
- No powód nie wiem, czy wystarczający, ale to wygląda tak. Moja dziewczyna jest w ciąży no i chciałbym zorganizować zaręczyny, tak, aby nawet ona o nich nie wiedziała, a do tego czasu mi potrzeba. No niech się Piąty zlituje - próbowałem go złapać gadką szmatką i słodkimi oczkami, jeszcze troche i użyje Sexy Jutsu.
- No niech będzie, ale pod jednym warunkiem - uśmiechnął się szyderczo.
- No niech będzie... - zaczynam się bać tego jego wyrazu twarzy.
- Jak i ja będę zaproszony - zaśmiał się.
- Nie ma sprawy to i tak było w planach - skinąłęm głową - Mogę już odejść?
- Oczywiście - Kazuma podał mi rękę - To dozobaczenia.
Odwzajemniłem uścisk - Dozobaczenia - i wyszedłem.
Teraz tylko załatwić Ino...
- Tylko błagam Cię nie wygadaj wszystkiego wkoło, to ma być niespodzianka... - prosiłem ją już setny raz.
- Człowieku, a czy ja coś kiedyś wygadałam?! - Blondynka udawała głupią, lecz wcale nie musiała.
- Nie tylko jakieś milion razy! - roześmiałem się.
- To były przypadki - obraziła się.
- No dobra, dobra, ale czy mi pomożesz? Bo jak nie to muszę lecieć do Sakury, może ona, by pomogła jak ty niechcesz...
- Nie no pewnie, że Ci pomogę. Tylko gdzie, jak i kiedy?
- Eee...To proste...Gdzie, u nas w domu. Jak, ozdobimy cały domek, zamówimy jakieś jedzenie, powypisujemy zaproszenia. Kiedy, hmmm...Za tydzień - uśmiechnąłem się.
- No dobrze, a co z Hinatą? Co zrobisz z nią na tydzień? - zastanawiała się Ino.
- No racja, tego nie przwidziałem. Misja wypada z gry.
- A to niby dlaczego? - zdziwiła się.
- No...Yyyy...Później się dowiesz...
- No to wyślij ją do domu Neji'ego i TenTen.
- Eee...To wcale nie takie złe, a ja już jakiś pretekst wynajdę...
* HINATA *
Właśnie gdy do ramenu dodawałam słodkie kuleczki usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu:
- Naruto to ty? - zawołałam z kuchni.
- Tak ja, a co robisz? Bo czuje ramen - słyszałam jak zaczął wąchać zapaszki unąszące się po całej kuchni, ale gdy podszedł do mnie i popatrzył co ja robię zamurowało go.
- Yyyy...Hinata dobrze się czujesz? - przyłożył dłoń do mojego czoła.
- Tak, dlaczego pytasz?
- No, bo do ramenu dodajesz słodkie kulki.
- No ja wiem, ale jakoś tak mnie na to ochota naszła...Sama nie wiem dlaczego.
- No niech będzie, ale mam do Ciebie sprawę - objął mnie za brzuch i oparł swój podbrudek o moje ramię - Mogłabyś zamieszkać na tydzień u swojego kuzyna?
- No ja nie wiem, przecież on teraz jest tam razem z TenTen. Ja mam się tam im wpraszać?
- Nie, nie wpraszać już rozmawiałem z nimi. Zgadzają się i czekają już na Ciebie.
- Ale właściwie dlaczego mam tam iść? - obróciłam się do niebieskookiego i splotłam ręcę na jego szyi.
- No to ma być niespodzianka - Chciałam już coś powiedzieć lecz Uzumaki uciszył mnie swoim słodkim pocałunkiem.
- No dobrze zgadzam się...
- Rzeczy już Ci uszykowałem.
- Teraz czuję się jakbyś mnie z domu wyganiał, bo czekasz na jakąś panienkę...
- Dobrze wiesz, że ja czekać będę tylko na Ciebie - Naruto pocałował mnie w czoło.
Sześć dni później...
- Hinata! Jesteś gotowa?! - TenTen krzyczała z dołu.
- Już chwileczke! Zaraz zchodzę! - dostałam od niebieskookiego piękne fioletowe kimono, które kazał mi na dzisiaj włożyć.
- Siostrzyczko jak pięknie wyglądasz... - podziwiał mnie białooki.
- Tak, teraz ślicznie, ale za pare miesięcy już tak bym w nim nie wyglądała - jakoś wcale nie miałam ochoty na tą niespodziankę, najchętniej siadłabym na kanapie i zajadała się czekoladowymi ciasteczkami z musztardą. No, ale już poczłapałam do domku nad rzeczką. Zdziwiło mnie, że wszyscy moi znajomi tu byli, nawet Hokage. Naruto gdy mnie tylko zabaczył podbiegł i podniusł do góry łapiąc mnie za uda.
- Naruto...Aaa! Bo spadne, a dobrze wiesz, że mam lęk wysokości - po chwili stałam już na ziemi.
- Proszę wszystkich o Ciszę!!! - wrzeszczał Uzumaki - Mam wielką przyjemność prosić o to przy wszystkich... - niebieskooki uklęknął przedemną, nie wiedziałam o co chodzi - Hinatko
Czy...Czy...Zostaniesz moją żoną? - wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni i otworzył je moim oczom ukazał się srebny pierścionek z cyrkonią w której widniał mały znaczek Konohy. Zatkało mnie, zasłoniłam dłońmi usta, a z oczu pociekły mi łzy szczęścia.
- No oczywiście, że TAK! - rzuciłam mu się na szyję, a wszyscy zaczęli bić brawo.
- To jeszcze nie koniec wiadomości - uśmiechnął się Naruto - Hianata i ja spodziewamy się dziecka...
- Haha...Naruto ty też urodzisz?! - oczywiście Kiba nie mógł się powstrzymać od idiotycznego, nie śmiesznego żartu, lecz wszyscy udawali, że tego nie słyszeli.
- Naruto, ale przygotuj się na humorki Hinaty...Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak doprowadzają do szału kobiety w ciąży - powiedział opanowany jak zwykle Kakashi.
- Ale skąd ty takie rzeczy wiesz - zastanawiał się Uzumaki, a Kakashi się speszył.
- A ma się te sposoby.
Rozdział 15
* HINATA *
Obudziłam się w ramionach Naruto. On już nie spał tylko przyglądał się sufitowi, jakby niewiem co tam było.
- Dzień dobry - powiedziałam zaspanym głosem.
- Dzień dobry pani Uzumaki - odpowiedział mi uśmiechnięty niebieskooki.
- Jeszcze nie Uzumaki.
- No, ale już niedługo, a dokładniej za dwa tygodnie.
Uśmiechnęłam się, ale po chwili mina mi zrzedła.
- Co się stało? - zapytał zatroskanym głosem.
- Przecież nie mamy najważniejszych rzeczy! Obrączek i sukienki! - zaczęłam panikować.
- Spokojnie przecież dzisiaj mieliśmy to wszystko załatwić.
* Naruto *
Błagam Hinata tylko dzisiaj nie wstań lewą nogą tak jak wczoraj. Prawie oszalałem od tego twojego zmiennego nastroju. Aby tego dopilnować piorunem wyskoczyłem z łóżka i wziąłem na ręce białooką i zaniosłem do kuchni.
- Kochanie co ty robisz? O ile mi wiadomo mam jeszcze siłe chodzić o własnych nogach, więc mie postaw.
- Ale pod jednym warunkiem, pierwsza noga która dotknie posacki to będzie prawa.
- No niech ci będzie - i po chwili stała już na podłodze i zaczęła robić śniadanie.
A ja udałem się do łazienki odbyć poranną toaletę.
Przy stole jedliśmy w spokoju.
- To dzisiaj zaliczamy sklepy ze sukniami i obrączkami?
- No tak - uśmiechnęła się ciemnowłosa.
- A jaką chcesz suknie i obrączki? - zapytałem zaciekawiony.
- No suknie to mam już upatrzoną, oczywiście jest biała z granotowymu wstąrzkami, jest śliczna. Napewno się Ci spodoba, a obrączki tradycyjne z wygrawerowanym imieniem partnera. Co o tym myślisz? - jej kąciki ust uniosły się ku górze.
- Sam o czymś takim myśliłem...Zgadzam się.
Cały dzień latałem za Hinatą oczywiście cały obładowany torbami i torebeczkami, już podemną nogi się uginały.
- Dużo jeszcze tego będzię? - wrzeszczałem, aby mnie usłyszała.
- No jeszcze zaproszenia, zamówić kwiaty, jedzenie, krzesła stoły. I to wszystko.
- Co?! Chyba sobie ze mnie w tej chwili żartujesz jeszcze mi do rąk chcesz wpakować krzesła i stoły?! - wybuchnąłem krzykiem.
- Nie głuptasku chce je tylko zamówić.
To była dla mnie wielka ulga gdy wparowałem z tymi wszystkimi rzeczami do domu, odrazu padłem na kanapę. I pomyślałem nigdy więcej na takie zakupy nie wybiorę się z nią!
Dwa tygodnie później ŚLUB
Byłem strasznie zdenerwowany. Stałem i czekałem na Hinatę, nie widziałem jej jeszcze w sukni, bo powiedziała, że to przynosi pecha....Eee jakieś głupie zabobony. Czekałem na białooką przed ołtarzem. Ksiądz i goście już byli na swoich miejscach, po chwili usłyszałem muzykę i zwróciłem się ku drzwiom, w których stała Hinata w białej pięknej sukni, w rozpuszczone włosy miała powpinane białe róże. Stała już przede mną i się uśmiechała, nie mogłem oderwać od niej wzroku, lecz po chwili do rzeczywistości przywróciło mnie chrząknięcie kapłana. Trzymałem ją za ręce, a ksiądz zaczął:
- Zebraliśmy się tu, aby połączyć węzłem małżeńskim Naruto Uzumakiego i Hinatę Hyuuga'ę. - wskazał na mnie i kazał mi wypowiadać za nim tekst przysięgi:
- Ja Naruto biorę sobie Ciebie Hinatę za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci - widziałem łzy białookiej, lecz powtórzyła bez zająknięcia:
- Ja Hinata biorę sobie Ciebie Naruto za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci.
Nastąpiła wymiana obrączek przy tym mówiłem:
- Hinato przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności - wsunąłem na jej drobny palec złotą obrączkę, po chwili Hinata zrobiła to samo, lecz przez chwilę miała problem, ale jakoś to opanowała...
- Ogłaszam was mężem i żoną, teraz możesz pocałować pannę młodą - uśmiechnął się kapłan.
Szczęśliwy pocałowałem Hinatę, była już moją żonką.
Rozdział 16
Miesiąc po ślubie
* Naruto *
Usłyszałem pukanie do drzwi, szybko wstałem z łóżka i udałem się je otworzyć. Po chwili ujrzałem chłopca:
- Słucham?
- Piąty państwa wzywa - powiedział i szybko odbiegł.
Po chwili usłyszałem za sobą kroki:
- Kto to był? - Hinacie już było widać brzuszek, ale był większy wyglądał na co najmniej 6 miesiąc, a była dopiero w 3 miesiącu ciąży.
- Mamy stawić się u Hokage - powiedziałem i poszedłem się ubrać.
Do biura szliśmy w milczeniu, dręczyła mnie myśl po co nas wzywa razem. Z przyzwyczajenia wszedłem bez pukania, ale się zorientowałem za późno.
- Ups, przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Proszę siadajcie - zaprosił nas gestem ręki.
- Coś się stało?
- Tak, mam problem muszę was wysłać na małą misję.
- Jak to misje? Przecież moja żona nie powinna.
- Tak ja wiem, ale zabrakło mi już innych ninja i musze wysłać was.
- A nie mogę sam?
- Niestety nie po
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Onizuka
Admin ludu
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 3263
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 19:21, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
trochę długie przerobie na plik java i na kome wrzucę będę mieć co czytać w szkole na lekcjach xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Psyhofans
Chuunin
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Wto 19:26, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Soory że pisze 2 posty pod rząd ale cała historia się nie zmieściła
- Niestety nie pozwalają mi na to przepisy.
Byłem nieźle zdenerwowany:
- No, ale ona będzie tylko moim ciężarem! - krzyczałem.
- Naruto spokojnie, nie unoś się tak, jakoś sobie poradzimy. A co to za misja?
- Wystarczy to dostarczyć do wioski ukrytej we mgle to wszystko.
Droga do celu przebiegła bezproblemowo, pobyt w wiosce też, lecz w z powrotem były już problemy:
- Naruto zwolnijmy, zróbmy odpoczynek ja już nie mogę - białooka trzymała się kurczowo brzucha.
- Lepiej nie, wolałbym tu nie zostawać z tobą w takim stanie.
- No niech będzie, ale zwolnijmy.
- Dobrze.
Po około godzinie naszą drogę zatarasowało czterech Shinobi.
- Nie tknijcie dziewczyny, ona jest w ciąży. Zostawcie ją! - wrzeszczałem - weźcie tylko mnie!
I zaczęło się, byli silni. Czterech na jednego, ledwie dawałem sobie rade. Po chwili Hinata nie wytrzymała ruszyła z kunei'em w ręku na nich, lecz oni zwielką siłą odepchnęli ją na drzewo, straciła przytomność a pod nią było pełno krwi choć nie miała żadnych obrażeń. Wkurzyłem się i uwolniłem lisiego demona. Przeciwnicy nie mieli szans ze mną. Uklęknąłem nad białooką, wziąłem ją na ręce i czym prędzej pobiegłem do szpitala. Spodziewałem się najgorszego, że poroniła.
Pielęgniarka widząc co się dzieje, zaprowadziła mnie do lekarza i kazała czekać przed salą operacyjną. Po kilku godzinach lampka nad salą zmieniła kolor z czerwonej na zieloną i z drzwi wyszedł lekarz.
- I co z nią? - zapytałem zdenerwowany.
- No mam dobrą i złą wiadomość, od której zacząć?
- Od złej - posmutniałem.
- No więc, pańska żona niestety poroniła, lecz tylko jedno dziecko...
- Jak to jedno?! To było ich więcej?!
- Tak byłyby bliźniaki, lecz niestety.
- A ta dobra?
- To, że drugie dziecko i żona czują się dobrze, ale proszę uważać na nią przez ręsztę ciąży.
- Tak to oczywiste.
- Może pan na chwilę wejść.
- Dziękuje - udałem się w stronę łóżka Hinaty i pocałowałem ją w czoło, a ona uchyliła powieki i powiedziała:
- Już wszystko wiem... - z białych oczu wypłynęły łzy.
- Jeszcze jest to drugie dziecko - otarłem jej łzy.
- Ale tam to nosiłam trzy miesiące, przywiązałam się do niego, nie jest mi tak łatwo zrozumieć, że straciłam jedno - szlochała coraz bardziej.
- Ja to rozumiem - przytuliłem Hinatę.
- Nie wcale nie rozumiesz! - odepchnęła mnie - chce zostać sama wyjdź!
Jak mi kazała tak i wyszedłem. Białooka musi się oswoić z tą sytuacją, jutro do niej wpadnę.
Rozdział 17
* NARUTO *
Na drugi dzień wpadłem do niej. Nie spała spoglądała przed siebie, nawet nie zauważyła, że wszedłem do sali i usiadłem obok niej.Po jakimś czasie spóściła głowę, zauważyłem, że na bielsko białej pościeli pojawiły się mokre plamki... Przytuliłem ją do siebie bez słowa... Głaskałem ją po ciemnych włosach... Po chwili do sali wszedł lekarz:
- Witam państwa, jak chce pani wyjść już dzisiaj nic nie szkodzi na przeszkodzie, lecz lepiej , by było gdyby pani jeszcze do jutra została.
- Nie ja chciałabym wyjść - wymamrotała.
- Dobrze, ale proszę się nią opiekować.
- Oczywiście - przytaknąłem, lekarz wyszedł - To ty się ubierz, a ja Cie spakuje...
Przygotowałem dla Hinaty łóżko i położyłem ją na nim.
- Prześpij się jeszcze, jest to Ci teraz potrzebne...
Ja usiadłem w kuchni i rozmyślałem ile czasu jej zajmie oswojenie.
Pierwsze dni nie były za ciekawe, siedziała tylko w pokoju i patrzyła się w sufit. Dni mijały było coraz lepiej, zaczęła wychodzić z pokoju, rozmawiać, a co najważniejsze cieszyć się dzieckiem. Miesiące mijały, a nam czas upływał na meblowaniu pokoju dla maluszka, kupowaniu przyborów, ciuszków, a co najgorsze wymyślaniu imienia:
- Może jak to będzie chłopak to Akamaru?!
- Kiba!!! - wszyscy razem wrzasnęli.
- Hmm...No to może Atasuke? - palnęła Ino.
- Nie, to za bardzo podobne do Akatsuke - sptwierdził Shikamaru.
- No to może imię po zmarłym dziadku - zaproponowała TenTen.
- To wcale nie takie głupie...Hiashi, podoba mi się - stwierdziłem - Hinata, a tobie?
- Tak bardzo ładnie, ale jak to będzie dziewczynka?
- Kazumi, to bardzo ładne imię dla dziewczynki - powiedział Neji.
- Tak, ja akceptuje te imiona: Chłpak - Hiashi, dziewczyna - Kazumi. Co ty na to?
- Tak ja też - białooka się uśmiechnęła.
Pewnego dnia trenowałem nad rzeką przed domkiem a Hinata siedziała na leżaku i czytała książkę. W pewnej chwili usłyszałem wołanie Hinaty:
- Naruto! Chodź tu szybko! - podbiegłem do niej.
- Hin...Hinata skąd tu tyle wody?
- Odeszły mi! Naruto zaczyna się! - białooka zaczęła panikować.
Czym prędzej zaniosłem ją do szpitala. Zabrali ją na porodówkę, a mi kazali czekać na korytarzu. Mijały sekundy, minuty, godziny, a ja chodziłem w tą i z powrotem. W końcu z sali wyszła pielęgniarka:
- I co?! I co?! - stałem się niecierpliwy.
- Gratulacje został pan ojcem, może pan wejść do żony i syna.
Wszedłem po cichutku. Hinata siedziała na łóżku z białą pościelą, na ręce miała maluszka:
- To jest Hiashi... - za nim zdążyła dokończyć zdanie do sali wparowało stado naszych znajomych, zgromadzili się w koło dziecka.
- Oczy ma klanu Hyuuga! - wrzeszczał Kiba.
- Ale nosek po tatusiu - uśmiechała się Ino.
- A jaki blond puszek na główce - mówiła TenTen.
Takie komentarze słyszałem calutką godzine, później towarzystwo się wykruszyło, zostałem tylko ja i Neji z TenTen.
- Kochanie weź swojego syna na ręce - Hinata podała mi Hiashi'ego.
- Ale jak ja mam go trzymać?
- No tatuśku czas się nauczyć - śmiał się Neji.
- Jak żeś taki mądry wujaszku to sam go weź - wyciągnąłem malucha w jego stronę.
- Yyyy...Nie dzięki - białooki zrobił skwaszoną mine.
Wszyscy wpadli w śmiech.
Pare dni później już cała rodzina była w domu. Hinata była w kuchni, a ja główkowałem jak założyć pieluszkę:
- Nie mogę mieć innych obowiązków przy dziecku? - usłyszałem chichot Hinaty.
- No dobra będziesz tylko kąpać Hiashi'ego, ja się resztą zajmę, nie musisz się już tym martwić, a i jeszcze będziesz go usypiać.
- No to już lepiej.
* HINATA *
Pół roku później, byłam w domu tylko z dzieckiem, a Naruto był na kilkudniowej misji. Hiashi spał, a ja gotowałam mu obiad, gdy usłyszałm wielki huk dochodzący od strony miasta, a zaraz potem pukanie do drzwi. Otworzyłam je. Ujżałam postać w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurkami, lecz zanim się zorientowałam, ktoś złapał mnie od tyłu i zakneblował mi usta dłonią. Ściskał mnie tak mocno, że ledwie mogła oddycha, a o ucieczce nie było nawet mowy.
- Ja się nią zajmę, a ty szukaj bachora.
Zaciągnął mnie siłą do salonu i rzucił mną o podłoge. Wtedy ujrzałam jego twarz:
- Itachi - wyszeptałam.
Zbliżał się do mnie z kunai'em w ręku.
- Załatwimy to szybko i bezszelestnie, teraz to nic Ci już nie pomoże...
Rozdział 18
* HINATA *
Itachi zbliżał się do mnie z kunai'em w ręku.
- Załatwimy to szybko i bezszelestnie, teraz to nic Ci już nie pomoże - zbliżał się coraz bardziej, a ja nie wiedziałam co zrobić. Po chwili usłyszałam jak coś upadło na podłogę, a zaraz potem płacz Hiashi’ego.
- Nie róbcie nic mojemu synowi, to jeszcze dziecko! - krzyczałam.
- Deidara nie miałeś zabijać bachora, chodź tu z nim! - jego wspólnik nie odpowiadał - Deidara! - Itachi wołał go dalej, aż w końcu nie wytrzymał i złapał mnie za ramię i zaciągną do pokoju dziecka. Na ścianach było pełno krwi, a na podłodze w jej kałuży leżał jego wspólnik. Żył, lecz był w ciężkim stanie. Nie wiem co się stało. Itachi obrócił go na plecy. Deidara na torsie miał pełno ran ciętych, wyglądało to jak by pociął go lis, ale o wielkiej sile.
- Odpłacę się za to! Nie daruje Ci! Ty S*** - wrzeszczał Uchiha. Zamachnął się już w moją stronę, lecz jego ręka ustała tuż przy mojej szyi. Cofnął ją, jego wyraz twarzy wskazywał na to, że nie wie co się dzieje. Skorzystałam z okazji i wyjęłam mu z dłoni kunai'a i wbiłam mu prosto w serce. Upadł prosto na swojego wspólnika. W salonie ujrzałam Shikamaru, co wyjaśniało dlaczego Itachi nie zaatakował.
- Dziękuje - powiedziałam i wzięłam na ręce wystraszonego Hiashi’ego.
- Co tu się stało? Kto się zajął tym drugim?
- Nie wiem, naprawdę...To dziwne.
- Dobra, poradzisz sobie tu sama? Zajmę się blondynem i ciałem Itachi'ego.
- Poradzę, dzięki - uśmiechnęłam się tuląc do siebie małego.
Wyszłam z domu nie miałam zamiaru zostawać w nim sama, udałam się do Neji'ego i TenTen.
Zapukałam do drzwi, otworzyła mi brązowowłosa.
- Jest Neji? - zapytałam nie witając się.
- Tak w kuchni - odpowiedziała zaskoczona, a ja wepchnęłam jej w ręce blondynka i wbiegłam do kuchni.
- Neji! - wylądowałam na krześle obok czytającego białookiego. Powoli podniósł wzrok.
- Co? A to ty Hinata - uśmiechnął się.
- Miałam dziś gości - Akatsuke.
- Co?! Akatsuke?! - podskoczył jak by go krzesło oparzyło.
- Tak, lecz coś dziwnego zaatakowało jednego z nich. Ja byłam w jednym pokoju z Itachim, a ten drugi z Hiashim i tego drugiego coś zaatakowało. Rany wyglądały jakby go lis zaatakował, albo...Hmm..Kyuubi...
- Kyuubi?! Kobieto czy ty masz gorączkę?!
- Nie pewnie, że nie. Nie musisz mi wierzyć - wstałam i chciałam już wyjść.
- Nie poczekaj, jest jedno wytłumaczenie, możliwe, że Hiashi odziedziczył jakąś część siły Kyuubi'ego. Może być silniejszy od Naruto z połączeniem Byakugan'a - przełknęłam śline.
- To ja już pójde dziś miał wrócić Naruto, a jak zobaczy tą krew to szału dostanie. Pa - uścisnęłam Neji'ego i wyszłam, oczywiście nie zapominając o dziecku.
Szłam do domu spoglądając na syna. Czy on naprawdę będzie taki silny? - zastanawiałam się.
W domu zastałam otwarte drzwi na oścież. Wbiegłam.
- Jest tu kto?! - wołałam.
- No dzięki Bogu żyjecie! - przytulił mnie Naruto - Tak się o was bałem. Co tu się stało - wskazał na pokój Hiashiego.
- Wolisz nie wiedzieć, ale Ci wszystko po kolei opowiem.
* NARUTO
Od pierwszych jej słów mnie zatkało, to Co mówiła było straszne
- A ja się o was tak bałem – przytuliłem do siebie białooką.
- Ale nic nam nie jest, trzeba posprzątać u Hiashi’ego.
Zabraliśmy się do roboty, po paru godzinach, było czysto jak przed napadem.
Zastanawiałem się Co mogli chcieć od dziecka. I czy naprawdę Hiashi odziedziczył część Kyuubi’ego?
ROZDZIAŁ 19
* NARUTO *
Minęło pięć lat. Żadnych nowych większych misji, nic. Pewnego dnia wybrałem się do V Hokage. Ostrożnie zapukałem do drzwi. Po chwili usłyszałem z wnętrza donośne:
- Proszę!
Wszedłem do biura.
- O Witaj Naruto! Siadaj – Uśmiechnął się do mnie – Właśnie miałem Cię wzywać, ale jak już jesteś – kontynuował Kazuma.
- Tak? A o co chodzi? – rozsiadłem się na krześle.
- No jak już zauważyłeś… Nie mamy wielu zleceń. I to właśnie mnie zastanawia. Tydzień temu wysłałem oddział ANBU, aby troszkę powęszyli. Wrócili wczoraj z ciekawą informacją.
- Jaką? – zaciekawiony wyprostowałem się.
- No… Podobno Orichamaru przygotowuje się do czegoś dużego… - Piąty podrapał się po podbródku - Nie wiadomo kiedy uderzy. Jutro? Za miesiąc, tydzień, rok, a może nawet za parę lat. Nigdy nie będziemy na 100% pewni. I pomyślałem sobie, że przeszkolisz naszych ninja.
- A w jakim przedziale wiekowym?
- Od 15 do 20 lat.
- Ale ja sam mam 24 lata…
- No to jak? Zajmiesz się tym? – Piąty nie zwrócił uwagi na moje stwierdzenie.
- A mam inne wyjście? – zapytałem retorycznie – Oczywiście! Coś jeszcze?
- Nie możesz odejść, a i jutro rano przyjdź do mnie przedstawię Ci twoich uczniów.
- Na pewno będę… Do widzenia! – wyszedłem.
Zadowolony szedłem ulicami Konoha’y. Po drodze do domu mijałem uśmiechniętych ludzi i rozbawione dzieci. Co chwilę słyszałem:
- Witam panie Uzumaki!
- Dzień Dobry Naruto!
Z grzecznością odpowiadałem im. Mieszkańcy traktowali mnie z szacunkiem.
Mijając kwiaciarnię Ino przystanąłem.
- Cześć Ino! – podszedłem do wystawy i wyjąłem białą różę.
-Hmm… Czy ja o czymś zapomniałam? – zapytała mnie podejrzliwie.
- Nie, a dlaczego pytasz? – podałem jej pieniądze.
- Kupujesz róże bez okazji?
- A to zawsze musi być jakaś okazja? – uśmiechnąłem się szyderczo.
- No już dobra, dobra idź do swojej żony i kochanego syna – pomachała mi na pożegnanie.
Szedłem powoli nie patrząc pod nogi. W pewnej chwili zamknąłem oczy, lecz nie na długo, bo coś wpadło prosto na moje nogi.
- Au… - usłyszałem i spojrzałem w dół.
- Hiashi patrz jak biegasz – wziąłem blondynka na ręce.
- Ale tatusiu! Puść mnie latawiec mi odle… - przerwał spoglądając na pobliskie drzewo. Białookiemu bródka zaczęła się trząść. Wyrwał się mi i pobiegł w stronę drzewa.
Próbował się wspiąć, lecz nie radził sobie. Podszedłem do niego i podsadziłem, lecz mały zaczął się wyrywać i krzyczeć.
- Nie! Puść ja sam! – postawiłem go i ukucnąłem przed nim.
- Wiesz co? Jesteś już na tyle duży, abyś się czegoś nauczył – pokazałem mu jak wejść na drzewo bez pomocy rąk. Ustałem na jednej z wyższych gałęzi do góry nogami.
- No Hiashi twoja kolej.
Pięciolatek z wielką determinacją próbował to wykonać. Za pierwszymi próbami spadał, lecz z czasem wspinał się coraz wyżej i wyżej. Chłopak nie poddawał się, padał już z przemęczenia, lecz nie ustępował. W końcu mu się udało, zdjął swój latawiec i zszedł powoli na dół, a ja za nim.
- No brawo! Ja tak szybko tego nie załapałem – rozczochrałem jego żółtą czuprynę – A teraz chodź. Zasłużyłeś na obiad.
Poszliśmy do domu. Zaraz po otwarciu drzwi poczułem piękny zapach dochodzący z kuchni. Hinata wyszła na korytarz sprawdzić kto przyszedł. Na mój widok się szeroko uśmiechnęła, lecz jej wyraz twarzy od razu się zmienił, gdy zobaczyła Hiashi’ego całego w brudzie.
- Jeny! Dziecko coś ty robił? – wzięła go za rękę i zaprowadziła go do łazienki – No powiesz mi co robiłeś czy nie? – ciemnowłosa ciągle go wypytywała, lecz nie dostawała odpowiedzi.
- Kochanie, nie krzycz na niego. Postanowiłem go już uczyć prostych technik.
- Ale on ma dopiero pięć lat! – krzyczała myjąc syna.
Zaśmiałem się.
- A ty ile lat miałaś, gdy twój tata zaczął Cię trenować?
- No yyy… Miałam wtedy cztery… - przerwała – Ale to co innego!
- Oj przestań. Mały jest zdolny i od dziś przed i po obiedzie będę z nim ćwiczył to i owo.
- Hiashi idź jeść… - popchnęła małego w stronę kuchni, a sama podeszła do mnie.
- Jestem temu przeciwna, ale rób jak uważasz, ale pamiętaj nie ucz go jeszcze rasengan’a.
- Nawet o tym nie pomyślałem – uniosłem w obronie ręce do góry i zrobiłem wystraszoną minę.
- Hehehe – zaśmiała się i pocałowała – A teraz chodź. Przyrządziłam Ramen – pociągnęła mnie za bluzę.
Po obiedzie zająłem się treningiem z Hiashi’m.
- Potrafisz coś czego mi nigdy nie pokazywałeś? – zapytałem.
Mały kiwnął głową.
- Tak? – powiedziałem zaskoczony – Pokaż.
Blondynek wykonał mi bardzo znane ruchy rąk, a po chwili w koło nas pojawiło się około dwudziestu jego klonów.
- Kiedy się tego nauczyłeś?! – krzyknąłem zaskoczony.
- Od Ciebie, podglądałem jak ćwiczysz. Sam też próbowałem i mi w końcu wyszło – uśmiechnął się.
- A jeszcze coś umiesz? – młody pokręcił przecząco głową – No i dobrze! To bierzemy się do pracy. Ćwiczyliśmy rzucanie do celu kunai’em. Początkowo białooki miał problemy, lecz z czasem złapał o co chodzi.
Dzień zleciał bardzo szybko. Ściemniło się już.
- Naruto! Długo jeszcze?! Przeciez Hiashi jutro idzie pierwszy raz do Akademii! Musi się wyspać! – krzyczała z okna Hinata.
- Już idziemy!
Wbiegliśmy szybko do domu.
ROZDZIAŁ 20
NARRATOR:
Minął rok. Hiashi rósł jak na drożdżach i bardzo szybko się uczył. Przeskakiwał z klasy do klasy, był szkolnym prymusem, lecz rozrabiał. Był najmłodszym genin’em w Konoha. Miał zaledwie sześć lat, a już był w drużynie z trzynastolatkami.
- Hiashi! Wracaj mi tu natychmiast! – krzyczała Tomi. Sen-sei Uzumak’iego. Była młodą i utalentowaną zielono-włosą dziewczyną o niebiesko-zielonych oczach – Czasami sobie myślę, że będziesz gorszy od swojego ojca – wymamrotała pod nosem.
Odwróciła się powrotem do reszty uczniów i klasnęła w ręce.
- No dobrze, a więc dziś zaczniemy bez Hiashi’ego. Jak zechce to wróci. A teraz bierzmy się do roboty – uśmiechnęła się Tomi – Natsuo mógłbyś skoczyć do Akademii po parę zwoi, będą nam dzisiaj potrzebne.
- A jakie dokładniej? – zapytał brązowo włosy chłopiec o czysto zielonych oczach.
- Kakashi Sen-Sei będzie wiedział jakie.
- Dobrze! – Natsuo pobiegł w stronę miasta.
- A ty Kazumi, poszukasz ze mną młodego Uzumaki’ego. Mam nadzieję, że tym razem nie zmaluje czegoś, bo nie mam zamiaru odpowiadać za szkody.
- Ja wiem gdzie on może być – uśmiechnęła się dziewczynka z długimi fioletowymi włosami.
- Taak? A gdzie? – powiedziała zaskoczona nauczycielka.
- Zapewne pobiegł na pole numer dziesięć – powiedziała z powagą.
- A po co? – podrapała się po brodzie zielonooka.
- Jego tata trenuje tam przecież najlepsze oddziały.
- Masz rację! Biegniemy tam! – palnęła się w głowę – Oj młody jak ja Cię dorwę to się nie pozbierasz – zaśmiała się.
Biegły w ciszy. Przed polem stanęły i ukryły się w krzakach i podglądały trenujących ninja. Ujrzały Hishi’ego siedzącego na jednym z kamieni i przyglądającemu się swojemu ojcu, który w tej chwili pokazywał swoim uczniom ciekawy cios.
TOMI:
Z zapartym tchem przyglądałam się Naruto Sen-Sei. Nie jest dużo starszy ode mnie, lecz darzę go wielkim szacunkiem. Nie mogę powiedzieć, że się zakochałam, bo nie mogę tego zrobić! Po pierwsze ma żonę i dziecko, a po drugie uczę Hiashi’ego. Świat jest niesprawiedliwy. Spuściłam głowę. Nawet nie zauważyłam, że skończył się trening.
- Tomi Sen-Sei uważaj! – Kazumi rzuciła się na mnie, tym sposobem przewróciła na ziemię i obroniła przed lecącym kunai’em w nasza stronę.
- Do jasnej cholery co ty wyprawiasz?! – krzyknęłam nie zważając na to, że słychać mnie parenaście kilometrów stąd.
- Cii… – zatkała mi usta dłonią, lecz było już za późno.
- Dzień dobry paniom – stanął nade mną we własnej osobie Naruto.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Dzi… Dzie… Dzień dobry – powiedziałam jąkając się.
- Ładnie to tak podglądać? Hę? – powiedział schylając się jeszcze bardziej nade mną.
- Nie to nie tak! – krzyknęłam.
- A jak? – blondyn momentalnie wyprostował się.
- No, no… - nie wiedziałam co powiedzieć, lecz uprzedził mnie Hiashi stojący za ojcem.
- Pewnie szukała mnie.
- Ciebie? – odwrócił się do niego – A co ona mogła od Ciebie chcieć? – zapytał zdezorientowany.
- Ona uczy mnie – powiedział z uśmiechem.
- Uczysz go? – spojrzał na mnie jeszcze bardziej zaskoczony.
- No, no tak – powiedziałam wstając i otrzepując się.
- To ile ty masz lat? Wyglądasz mi na osiemnaście – wyszczerzył swoje ząbki, a na mojej twarzy pojawiły się wielkie rumieńce.
- Yyy… Nie… Ja mam 22 lata – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Aaa… No proszę – odwzajemnił go – Przepraszam już, ale spieszę się. Do widzenia! A i Hiashi nie narób mi wstydu! – i już go nie było. Blondyn zniknął w głębi ciemnego lasu.
- No to jak idziemy na trening? W końcu za tydzień test na Chunnin’a – ocknęła mnie z rozmyślań Kazumi.
- Aaa… Tak, tak. Idziemy!
HIASHI:
Po treningu szedłem powrotem do domu ulicami Konoha’y. W pewnej chwili ujrzałem znaną postać w jednej z restauracji. Postanowiłem tam wejść i przysiąść się. I tak zrobiłem.
- Cześć Wujaszku! – powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- Ooo… Witaj Hiashi – spojrzał na mnie z nad gazety.
- Co słychać? – zapytałem z błyskiem w oku.
- Ech… Nic, naprawdę nic. Dlaczego mnie się nie powodzi z kobietami? – powiedział ze smutkiem w głosie.
- Ja się wcale nie dziwię.
- Nie? – popatrzył na mnie z zaskoczeniem – A to niby dlaczego? Co ja robię źle?
- Aaa! No bardzo dużo! – aż podskoczyłem na krześle.
- To wymień co najmniej trzy powody.
- To bardzo proste – uśmiechnąłem się szyderczo – Po pierwsze notorycznie się spóźniasz na spotkania, a tego kobiety nie lubią. Po drugie wymyślasz biedne wymówki, a to jeszcze gorsze niż spóźnianie się. A po trzecie nigdy nie widziałem Cię bez maski! A one wolą widzieć twarz mężczyzny – powiedziałem dyplomatycznie.
- Tyy… Mały idź już lepiej do domu. Za mądry jesteś jak na swój wiek.
- No baa – zaśmiałem się i wstałem od stołu.
- Poczekaj! Mam jeszcze pytanie.
- No ale kazałeś mi iść – usiadłem z powrotem na krześle.
- Czy ty już umiesz Rasengan’a? – zapytał z zaciekawieniem.
- Nie uczył mnie tata, ale podpatrywałem go i coś tam umiem – uśmiechnąłem się.
- Dobra to możesz już iść i poproś ojca niech tu do mnie zaraz przyjdzie.
- Już się robi! – wybiegłem z lokalu i skierowałem się w stronę domu.
Po paru minutach ściągałem w pośpiechu buty i pobiegłem do ojca do pokoju.
- Cześć! Wujaszek Kakashi czeka na ciebie w jego ulubionej knajpce. Masz do niego natychmiast iść – powiedziałem zmachany.
- Dobra już idę, a ty natychmiast idź do mamy – powiedział lekko zdenerwowany.
NARUTO:
- Nie mówcie mi, że to już. Nie wiem, czy jesteśmy na to gotowi – mówiłem sobie w myślach.
Złapałem kamizelkę i udałem się do Kakashi’ego.
Na miejscu usiadłem naprzeciwko niego.
- Witaj. Po co mnie ściągnąłeś? Chyba nie po to o czym myślę.
- Raczej o tym myślisz – szarowłosy odłożył gazetę na bok i splótł palce u rąk.
- Dlaczego nie powiadomił mnie o tym sam Piąty? – zapytałem zaniepokojony.
- Bo on nie ma teraz do tego głowy. Lada chwila mogą uderzyć.
- Mogą? To kto jest jeszcze z Orichamaru? – zmarszczyłem czoło.
- Połączył siły z resztą Akatsuki.
- To w takim razie my tez sobie nie poradzimy bez niczyjej pomocy.
- Też nad tym myślałem i…
- I co?! – przerwałem mu niespodziewanie.
- I pomyślałem o Wiosce Piasku.
- Nie mamy innego wyjścia, jak tylko prosić o pomoc i czekać, czekać na najgorsze – powiedziałem zbulwersowany.
- I jeszcze jedno…
- Co takiego?
- Hiashi jest zdolnym dzieckiem, więc naucz go rasengan’a. Jestem pewny, że szybko załapie. A przydałby się mu, choćby na egzaminie.
- Pomyślę nad tym, a teraz muszę się zbierać. Jeszcze pogadamy – wstałem od stołu i udałem się do wyjścia.
Szedłem w zamyśleniu nie zważając na otoczenie. Z rozmyślań wyrwało mnie mocne uderzenie w klatkę piersiową. Spojrzałem w dół i ujrzałem młodą dziewczynę, a dokładniej Sen-Sei Hiashi’ego.
- Cześć – uśmiechnąłem się do niej i pomogłem wstać.
- Witaj Naruto Sen-Sei i najmocniej przepraszam – powiedziała ze spuszczoną głową.
- Jaki Sen-Sei?! Naruto jestem! – podałem jej rękę, a ona odwzajemniła uścisk.
- Tomi – uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
Rozdział 21
Dwójka świetnych shinobi stała naprzeciwko siebie z kłębkiem myśli w głowie, lecz nie potrafiła nic powiedzieć.
- Miło mi cię było poznać Tomi – uśmiechnął się mężczyzna.
- Tak, tak… Mnie również Naruto Se… Naruto – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Przepraszam cię najmocniej, ale muszę już iść. Do zobaczenia! – blondyn pobiegł w stronę swojego domu kiwając jeszcze do zielonowłosej.
- Do widzenia – odwzajemniła gest i poszła w przeciwną stronę.
Uzumaki dotarł do swojego domu, szybko wbiegł do niego i zdjął buty.
- Wróciłem! – wrzasnął na cały dom.
Jego żona podeszła do niego i wręczyła jakiś pergamin.
- Do ciebie – powiedziała oschle.
- Od kogo? – zapytał zaskoczony.
- Przyniósł jakiś mały chłopiec, powiedział, że kazał mu to zrobić jakiś facet w płaszczu – widać było strach w ich oczach.
- Myślisz o tym samym co ja? – popatrzył niepewnie na kobietę, która głośno westchnęła.
- Nie ma innego wytłumaczenia. No otwierasz? – zapytała niecierpliwie.
- Myślałem, że już to zrobiłaś – Hinata pokręciła przecząco głową.
- Bałam się.
Małżeństwo weszło razem do kuchni i usiadło przy sporym stole. Niebieskookiemu trzęsły się ręce i przełykał głośno ślinę, lecz powoli rozwinął papier. Widać było, że czyta bardzo szybko, co można było wywnioskować po ruchach gałek, które bystrze przesuwały się to w prawo, to w lewo. Twarz blondyna przejawiała strach i zdziwienie. Czytał już ostatnią linijkę.
- Zaatakują jutro – wyszeptał w pewnej chwili patrząc przed siebie.
- Jutro? – zapytała białooka.
- Jutro… - mówił jak w transie – Nie! To zmyłka! – Naruto podniósł się z krzesła jak oparzony – Zaatakują dziś! Kto wie czy już nie zaczęli! Hinata oni zaczną od naszego domu! Bierz Hiashi’ego i biegnij do Neji’ego! I pod żadnym pozorem nie wracaj tu! – krzyczał krzątając się po całym domu w poszukiwaniu wszelakiej broni. Ciemnowłosa skierowała się na górę, wzięła chłopca na ręce i wybiegła z domu.
Uzumaki po krótkiej chwili zrobił to samo i pobiegł do biura Hokage. Wszedł do środka nawet nie pukając.
- Wiedziałeś?! – krzyknął zdyszany niebieskooki kładąc list na biurku Piątego.
Brązowowłosy wziął pergamin do ręki i przeczytał go.
- Jutro? – zapytał z lekkim przestrachem w głosie.
Naruto tylko pokręcił przecząco głową, a Kazuma popatrzył na Uzumaki’ego.
- Zaatakują dziś! Czuję to w kościach – uderzył ręką w stół.
- Skąd możesz wiedzieć? To po co pisali to? – zielonooki położył przed nim papierek.
- Nie wiem, może dla zmyłki? – powiedział wzruszając ramionami – Ale nie czas na dochodzenie! Musimy zebrać najlepsze oddziały! Porozstawiać je na warcie… - wymieniał Naruto na palcach.
- ANBU ustawię na straży nie masz co się tym martwić. A ty bądź w gotowości, twoi uczniowie również. Przydzielę ci również Tomi i jej drużynę, lecz bez Hiashi’ego.
- Dlaczego bez? – zdziwił się blondyn.
- On ma dopiero sześć lat, nie mogę narazić go na takie niebezpieczeństwo.
Naruto kiwnął głową na znak, że zgadza się.
- A Wioska Piasku nam pomoże? – zapytał.
- Mam taką nadzieję. Idź już, muszę do nich wysłać depeszę!
Uzumaki potulnie wyszedł z biura Hokage. Chodził po całej wiosce zbierając swoich uczniów. W końcu nadeszła pora na Tomi i jej drużynę.
- Nie wie ktoś gdzie mieszka Tomi? – zapytał niebieskooki swojej grupki drapiąc się po głowie.
- W tym małym domku pod laskiem! – krzyknął jeden.
Poszli wszyscy we wskazane miejsce. Naruto niepewnie zapukał do drewnianych drzwi. Otworzyła je piękna zielonowłosa z wielkim uśmiechem na twarzy.
- O cześć – powiedziała podnosząc wzrok na blondyna – Coś się stało?
- Tak! Szybko zbieraj się! Wszystko ci opowiem po drodze! Musimy jeszcze zebrać twoją drużynę! – powiedział szybko, wręcz wykrzyczał jej prosto w twarz.
Dziewczyna jednak była opanowana, złapała w rękę swoją katanę i wyszła z domu zamykając przy tym go na klucz.
- Chodźcie za mną! – krzyknęła i pobiegła w stronę miasta. Cała gromada biegła ulicami Konohy. Przechodnie oglądali się za nimi, w końcu niecodziennie widzi się biegnących uliczkami miasta trzydziestu najlepszych shinobi.
Młoda Kunoichi zatrzymała się przy jednym skrzyżowaniu i podniosła z ziemi dwa kamienie, które rzuciła w stronę okien dwóch domów stojących naprzeciwko siebie.
- Kazumi! Natsuo! Przygotować się do misji! – krzyknęła donośnie, a już po chwili cała ekipa stała poza murami Konohy.
- Więc tak – zaczął powoli Naruto – Rozdzielimy się na mniejsze grupki i ukryjemy w lesie i będziemy mieć wszystko i wszystkich na oku. Jak ktoś coś zauważy niepokojącego od razu daje mi znak – wszyscy zgodnie przytaknęli na znak, że się zgadzają.
- Tomi, ty i twoja drużyna idzie ze mną – powiedział poważnie Uzumaki i skierował się do zachodniej części lasu. Cała czwórka ukryła się w gęstych krzakach.
- I ile wy tu macie zamiar siedzieć? – zapytał już lekko podenerwowany Natsuo leżący na kupce suchych liści.
- Tyle ile będzie trzeba – odpowiedział mu szeptem niebieskooki – Ale myślę, że zaraz się doczekasz.
- Tam! – krzyknęła Kazumi wskazując palcem jakieś drzewo – Tam się co...!
Zielonowłosa szybko zasłoniła dziewczynie usta.
- Ciii… Jeszcze nas usłyszą… - wybełkotała i zaczęła powoli wyjmować swoją katanę.
Lecz Naruto złapał ją za rękę.
- Nie… W czwórkę sobie nie poradzimy. Dzieciaki biegnijcie do miasta i zawiadomcie Hokage – szturchnął ich, a oni jak na rozkaz wyparowali.
- A my co?
- Zawiadamiamy resztę i stawiamy opór.
Tymczasem Hinata siedziała niespokojnie w domu Neji’ego.
- Ja czuję, że coś się już kroi – stukała paznokciami w drewniany stół – A gdzie Hiashi?! – krzyknęła wystraszona.
- Spokojnie, poszedł do kolegi. Tak powiedział – TenTen podała białookiej zieloną herbatę na uspokojenie i usiadła naprzeciwko niej.
- Kto mu pozwolił?! – wymachiwała rękami we wszelkie możliwe strony.
- Wypij. Ja mu pozwoliłam – powiedziała spokojnie biorąc łyk herbaty.
- Zwariowałaś?! Jak mu coś się stanie?! – wstała z krzesła, lecz po chwili opadła na nie bezwładnie – Jak go zaatakują… – powiedziała wpatrując się w zielony napój.
Hiashi spokojnie szedł jedną z tysiąca uliczek Konohy, po jakimś czasie zainteresował go ciemny zaułek.
- Co tam się tak błyszczy? – powiedział do siebie podchodząc bliżej. Oparł się ściany, z której pod wpływem jego ciężaru odpadł tynk. W jego głowie kotłowało się milion myśli na sekundę.
- Nie bądź tchórzem… Podejdź… - usłyszał niski zachrypnięty głos, jak zahipnotyzowany podszedł bliżej. Ze strony ulicy chłopaka już nie było widać. Blondynek naiwnie stąpał dalej i dalej. W pewnej chwili poczuł na swojej szyi zimny metal, przeszedł po nim dreszcz.
- No i jak? – wyszepnął mu ktoś do ucha – Może się odpłacimy za to, że zrobiłeś coś co było moim celem? – poczuł gorący oddech na swoim policzku.
- Kim jesteś? – powiedział swoim dziecięcym głosem, lecz nie wystraszonym.
- Nasz malec się nie boi? – zaśmiał się przeraźliwie – Jestem pewny, że twój ojciec dużo o mnie opowiadał – mężczyzna ruszył ze swoim zakładnikiem na przód nie odrywając kunai’a od jego szyi.
- Gdzie idziemy?
- Przejść się tak, aby nikt nas nie widział.
Wyszli na przestronne, puste pole treningowe. Osobnik popchnął Hiashi’ego, który upadł na kamień, lecz po chwili dzielnie odwrócił się i spojrzał na swojego przeciwnika.
- Wiesz już kim jestem? – zapytał z pogarda w głosie, lecz białooki pokręcił przecząco głową – To coś ci pokażę. Oczy mężczyzny przybrały czerwoną barwę, a źrenica zmieniła kształt.
- Mangekyō Sharingan – wyszeptał sześciolatek.
-Widzę, że uważałeś na lekcjach w przeciwieństwie do ojca – uśmiechnął się czarnowłosy.
- Sasuke! – wykrzyknął malec.
- Dla ciebie bachorze „Pan Sasuke” – zaśmiał się – A teraz do rzeczy, gdzie twój ojciec?! – krzyknął podchodząc bliżej chłopaka.
- Nie wiem! A nawet jakbym wiedział to nie powiedziałbym ci! – splunął czarnowłosemu w twarz.
- O ty! – złapał białookiego za ręce i podniósł do góry – Tak nie będziemy rozmawiać – uderzył dzieciaka w twarz, na której została tylko czerwona plama. Czarnooki już po raz setny zaczał się przebiegle śmiać, Uzumaki skorzystał z okazji i kopnął Uchiha’ę w brzuch, w skutek czego uwolnił się z uwięzi, wyjął z kieszeni swój kunai i zaczął biec w stronę swojego przeciwnika.
- Mały rwiesz się na głęboką wodę – usłyszał za sobą.
- Ale jak?! – krzyknął i przystanął.
- Normalnie – usłyszał spokojną odpowiedź.
- Taka szybkość? Nie mam z nim najmniejszych szans – pomyślał Hiashi w rozpaczy.
- To jak dowiem się gdzie jest twój kochający tatuś? – ponownie poczuł na swojej szyi zimne ostrze.
- Nie! – wrzasnął bez zastanowienia.
- Sam tego chciałeś – Sasuke szykował się już do podcięcia gardła.
- Stój Sasuke! Zostaw go! Walcz z równym sobie! – usłyszeli z końca polany.
Rozdział 22!
- Stój Sasuke! Zostaw go! Walcz z równym sobie! – usłyszeli z końca polany.
Czarnowłosy jak oparzony zatrzymał rękę tuż przy gardle dziecka i powoli odwrócił się w stronę głosu, lecz w dalszym ciągu podtrzymywał Hiashi’ego. Już po chwili na jego twarzy zawitał szyderczy uśmiech.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy? – mężczyzna puścił malca na ziemię, który momentalnie się podniósł i chciał zaatakować przeciwnika.
- Hiashi, nie! – zszokowany taką reakcją swojego ojca zastygł w jednej pozycji.
- Ja się tak nie zatrzymam jak on na twój rozkaz! – zaśmiał się Sasuke, złapał małego Uzumaki’ego za szyję i podniósł do góry. Drugą ręką, w której miał kunai wymierzył prosto w brzuch malca. Już prawie zimny metal przebił rozgrzane ciało bezbronnego sześciolatka, lecz Naruto błyskawicznie znalazł się między swoim dzieckiem a dawnym przyjacielem i zatrzymał rękę czarnookiego tuż przed swoją szyją. Zaczął ją tak ściskać, że do palców przestała dopływać krew, a na twarzy Uchihy pojawił się grymas. Dzięki temu Hiashi był wolny.
- Uciekaj! – wrzeszczał Naruto już nieźle wkurzony, a jego oczy przybrały czerwoną barwę.
Sześciolatek pobiegł w stronę swojej drużyny, która przybyła wraz z jego ojcem.
Blondyn opuścił swą dłoń i stał już spokojnie, a jego oczy przybrały naturalny odcień.
- Może dokończymy naszą walkę z przed kilkunastu lat? – powiedział Sasuke marszcząc brwi i wyciągając swoją katanę, która była przywiązana do jego pasa. Już miał poderżnąć gardło niebieskookiemu, lecz inna katana zablokowała jego cios, katana Tomi. Dziewczyna doskonale wiedziała, co robi i że ma większe umiejętności posługiwania się nią niż Uchiha. W końcu prawie od urodzenia nosiła ją przy sobie i ciężko trenowała, a on? W najgorszym przypadku katanę pierwszy raz w dłoni miał pięć lat temu, więc nie zdołałby się nauczyć tyle, co dziewczyna. Naruto uśmiechnął się pod nosem, bo doskonale wiedział, że zielonowłosa zainterweniuje. Sasuke wiedząc, że dziewczyna może stać się większym kłopotem odepchnął ją z impotentem w stronę drzewa, w które z ogromną siłą uderzyła.
- Zmieniłeś się… Pozwalasz sobie pomagać, a nie tak jak kiedyś chciałeś wszystko sam… - i zaczęło się.
Na razie walczyli wręcz nie używając żadnych specjalnych technik, lecz w końcu czarnowłosemu zaczęło się nudzić uderzanie w powietrze, ponieważ Naruto doskonale unikał jego ciosy. Czarnooki odskoczył na parę metrów w tył. Uzumaki przystanął i zaczął obserwować, co robi jego dawny przyjaciel. Ciało Sasuke już po chwili było pokryte elektrycznością i ruszył na zdezorientowanego blondyna. Wystarczył jeden cios, aby sparaliżować ciało niebieskookiego. Dzięki temu Uchiha miał wolną rękę i mógł zrobić, co tylko chciał z Naruto. Zabawić się jeszcze trochę, czy zabić? Wszystko by mu się udało, lecz zapomniał o jednym istotnym fakcie. Uzumaki nie był sam. Współtowarzysze blondyna szybko zareagowali widząc, że ich nauczyciel stoi bez ruchu. Przed czarnowłosym błyskawicznie wyrosło dość pokaźne drzewo, które oplotło wroga tak, aby nie mógł się ruszyć. Zadowolona z siebie Tomi podeszła do przeciwnika.
- Chwila nieuwagi i proszę… - uśmiechnęła się – Twoje Chidori Nagashi nie jest do końca przemyślane… Może gdyby Naruto był sam to byś wygrał, ale zapomniałeś o nas. Właściwie on też zaraz odzyska siły – spojrzała ukradkiem na blondyna, który powoli dochodził do siebie.
- On mnie nie zabije, nie odważy się – powiedział spokojnie Sasuke.
- A ktoś powiedział, że ma taki zamiar? – zielonooka popatrzyła na niego zdziwiona – My mamy zupełnie inne plany względem ciebie.
- Czyli jakie?
- Nasza mała Kazumi zauważyła coś, czego nikt inny nie zauważył wcześniej – zielonowłosa podeszła do Uchihy, odchyliła kołnierz od jego ubrania i dotknęła ostrożnie czarnej pieczęci – Gdyby nie to… Byłbyś tu z nami, pomagałbyś nam… A twój umysł nie byłby pod władzą Orichamaru. Złamiemy tą przeklętą pieczęć i wszystko wróci do normy – spojrzała głęboko w oczy chłopaka, a po plecach przeszedł ją zimny dreszcz.
On tylko przytaknął.
- Kazumi! Pozwól! – Tomi spojrzała w stronę swoich uczniów, którzy przytrzymywali Naruto. Dziewczynka podeszła bez słowa do swojej nauczycielki. Doskonale wiedziała, co ma zrobić. Fioletowo włosa w swoim krótkim życiu opracowała setki jutsu, które łamały przeróżne pieczęcie. Jej największym osiągnięciem było złamanie pieczęci Orichamaru, którą nosiła jedna z egzaminatorek. Wykonała parę ruchów rękami i przyłożyła je do znaku na szyi mężczyzny.
- Scatter Charge Jutsu! – krzyknęła i już po chwili czarne znaki znikły. Wydawałoby się, że to prosta technika, lecz bardzo wyczerpująca i bolesna.
- Auu! – syknął Sasuke z grymasem na twarzy.
Fioletowowłosa opadła bezwładnie na zieloną trawę. Tomi podeszła do czarnowłosego i uwolniła go. Chłopak upadł na kolana i spojrzał na nieprzytomną Kazumi.
- Co z nią? – zapytał patrząc w zielone tęczówki Tomi.
- Jeszcze ładniejsze niż Sakry – przeszło mu prze głowę.
- Nic poważnego, po prostu poświęciła dla ciebie cały tydzień życia. Tygodniowa śpiączka, przynajmniej tak było ostatnio, niewiadomo jak będzie teraz – uklęknęła przy swojej uczennicy – A jak z tobą? – popatrzyła na zszokowanego Uchihe.
- Ze mną? Zupełna pustka w głowie. Nie pamiętam kompletnie nic z pobytu u Orichamaru… To dobrze?
- Raczej tak – zielonowłosa zamyśliła się, lecz po chwili ocknęła – Natsuo, jak tam Naruto? – popatrzyła w stronę dwóch postaci.
- Będzie dobrze…
Tomi uśmiechnęła się i odwróciła głowę w stronę Sasuke.
- A pamiętasz, co planuje Orichamaru wobec Konohy?
- Pamiętam jedynie, że rozdzieliliśmy się tutaj… On chyba poszedł do Hokage… - czarnooki złapał się za głowę – Auu… Boli…
- Przez jakiś czas będzie…
- Witam – usłyszeli za sobą wesoły głos – Ładnie to tak potraktować mnie prądem? – zaśmiał się blondyn jak gdyby nigdy nic.
- Przepraszam – czarnooki spuścił wzrok.
- Nie mam ci tego za złe, w końcu nie panowałeś nad sobą… Ale jedno mnie zastanawia – podrapał się po podbródku.
- Co? – Sasuke popatrzył zdziwiony na przyjaciela.
- Jak zdobyłeś Mangekyō Sharingan… - wyszeptał, bo wyczuwał, że coś naprawdę strasznego.
Uchiha zamyślił się, jednak nic mu do głowy nie przychodziło. Prze oczami miał jedynie białą otchłań.
- Nie pamiętam – wymamrotał.
- Czyli zostanie to dla nas zagadką jak Mangekyō Sharingan Kakashie’go – zaśmiał się Uzumaki – Dobra! Nie czas na żarty! Zbieramy się, mam już pomysł! Opowiem po drodze! Dzieciaki wy zostajecie!
Trójka świetnych shinobi ruszyła w stronę rezydencji Hokage. W mieście panował chaos. Gołym okiem było widać, że wężowaty zaczął działać. Poniszczone domy i pokaleczeni ludzie, którzy starali się bronić swoje rodziny.
- Pamiętaj, co ci mówiłem, a teraz idź! – Naruto popchnął czarnowłosego w stronę dużych zniszczonych drzwi. Sasuke wbiegł szybko do biura Hokage. To co zobaczył świadczyło tylko o tym, że się spóźnili. Na ścianach pełno krwi, a na podłodze w jej kałuży leżał Piąty. Lecz Uchiha nie mógł dać po sobie poznać, że go to zraziło. Uśmiechnął się i podszedł do swojego byłego nauczyciela, położył dłoń na jego ramieniu.
- Tak łatwo ci z nim poszło? – zapytał patrząc na zmasakrowane ciało.
- Nie wiem, kto wybrał tak słabego Hokage – zaśmiał się.
- Szybciej, szybciej! – przemykało przez głowę Sasuke.
Jak na zawołanie głowę wężowatego przebiła katana Tomi, a serce Rasengan (lepszy) Naruto. Orichamaru bezwładnie opadł na podłogę.
- Gdybyście dłużej zwlekali to by się zorientował – odetchnął z ulgą Uchiha.
- Brak tętna – powiedziała Tomi, która sprawdzała puls Kazumy – Spóźniliśmy się – powiedziała smutnym głosem.
- Ważne, że już po wszystkim.
Mijały tygodnie, miesiące. Nowym Hokage został nie, kto inny, jak Naruto, w dodatku został jeszcze obdarowany piękną córeczką, którą razem z Hinatą nazwał Korin. Sasuke zmienił się nie do poznania, miły, uprzejmy i często zakłopotany. Przez kogo? Przez Tomi, z którą po nie długim czasie się związał. Miasto szybko się odbudowało i funkcjonowało jeszcze lepiej niż przed atakiem Orichamaru. Minęły trzy lata. Wszyscy zapomnieli już o smutku spowodowanym stratą Piątego i wspaniałej, shinobi, lecz każdy sobie tłumaczył: „Takie było ich przeznaczenie i cel: Oddać życie za Wioskę Ukrytą W Liściach”.
Lecz pewnego słonecznego dnia w biurze Hokage, gdzie urzędował Uzumaki.
- Witaj przyjacielu – Sasuke usiadł na krześle przed biurkiem Naruto.
- Cześć! Coś cię gnębi? Wyglądasz niemrawo – popatrzył podejrzliwie na czarnowłosego.
- Bo czuję się okropnie… Zrobiłem coś strasznego cztery lata temu… - schował twarz w swoich dłoniach.
- Cztery lata temu? – zamyślił się blondyn – Myślałem, że nic z tego okresu nie pamiętasz…
- Bo tak było, ale ostatnio zaczęły do mnie powracać urywki moich wspomnień. I… - czarnooki się zaciął.
- I? – Uzumaki nie odrywał wzroku od Uchihy.
- I wiem, kogo zabiłem, żeby zdobyć Mangekyō Sharingan – w jego oczach pojawiły się łzy.
- Kogo?
- Kto zaginął cztery lata temu? Kogo wysłał Piąty na zwiady?
Do blondyna zaczęły docierać słowa przyjaciela.
- Nie! Tylko nie ona! Sasuke! – Uzumaki się załamał - Sakura... - wyszeptał uderzając ręką w stół i westchnął – Powiedziałeś to komuś jeszcze? – patrzył przez okno, byle nie na czarnookiego.
- Nie… - powiedział skruszony.
- To niech to zostanie między nami… Nie chcę abyś przechodził to, co ja w dzieciństwie – odwrócił i uśmiechnął się do swojego kolegi – Ale ona zostanie na zawsze w naszych sercach – poklepał Uchihe po plecach i wyszedł z biura z uśmiechem na twarzy.
THE END!
Komentujcie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narutofan
Chuunin
Dołączył: 12 Lip 2008
Posty: 5229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: się biorą neo kidy?
|
Wysłany: Wto 20:47, 02 Wrz 2008 Temat postu: |
|
komu sie to chce czytać ?????????
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Psyhofans
Chuunin
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Śro 15:33, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Fanom Naruto i Hinaty jak nie chcesz czytać to nie czytaj i nie pisze takich postów (spam)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Onizuka
Admin ludu
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 3263
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 19:36, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
przeczytałem dzisiaj całe na polskim i historii...
takie sobie... początek trochę dziwny ale dalej takie całkiem całkiem jest xP
masz jeszcze jakieś takie? mogą być nawet jeszcze dłuższe od tego albo mniej więcej takie jak to... albo krótsze ... na prawdę nie nudziłem się te 2 godziny xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Onizuka dnia Śro 19:36, 03 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Psyhofans
Chuunin
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 15:18, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Wieszco jak ci zależy to mogę poszukać bo sam z chęcią bym poczytał
Pamiętasz Oni-chan jak naruto wrócił po tych pięciu latach z tego treningu i Naruto i Hinata to "zrobili" to tam było tego dużo więcej ale tam ocenzurwałem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
gaameer
Gennin
Dołączył: 12 Gru 2007
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 18:11, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Narutofan13 napisał: | komu sie to chce czytać ????????? |
Kolego, jeszcze jeden raz i ost.
Prosta zasada, nie czytasz - nie komentuj. Psyho daje opowiadania żeby Je czytać, Jeśli jest za długie, to nie czytaj, nie nasz problem.
@Topic: Całkiem, całkiem! Tylko jeszcze nie skończyłem Narazie mnie wciągnęło^^ Napisz/Znajdź coś jeszcze(^^,) Byle tak dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Psyhofans
Chuunin
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 19:04, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Psyhofans napisał: | Wieszco jak ci zależy to mogę poszukać bo sam z chęcią bym poczytał
Pamiętasz Oni-chan jak naruto wrócił po tych pięciu latach z tego treningu i Naruto i Hinata to "zrobili" to tam było tego dużo więcej ale tam ocenzurwałem |
Nie zainteresowało cie to Gaamer opis tego jak to "zrobili" xD Jestem zaskoczony xD xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Onizuka
Admin ludu
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 3263
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 19:07, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
dawaj następne żebym miał co czytać w szkole ... i weź mi ten ocenzurowany kawałek na PW wyślij z łaski swojej, będę wdzięczny xPP
ale jak najprędzej daj nowe xP dziś się w szkole nudziłem xP może jutro se coś poczytam xP
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Psyhofans
Chuunin
Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 1008
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: Czw 19:09, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
Dobra coś poszukam tematyka NaruHina
???
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Onizuka
Admin ludu
Dołączył: 02 Cze 2007
Posty: 3263
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 20 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 19:11, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
oczywiście że naruhina xP i oczywiście żeby było całe tzn miało koniec bo znalazłem kilka ale były przerwane w połowie xP
Ps. wejdź na gg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Narutofan
Chuunin
Dołączył: 12 Lip 2008
Posty: 5229
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: się biorą neo kidy?
|
Wysłany: Czw 19:49, 04 Wrz 2008 Temat postu: |
|
wszyscy zrobili afere że spamuje że komentuje chociaż nie przeczytałem a ja to powiedziałem w sensie żartobliwy a chodziło mi o to że ......... JEST DŁUGIE !!! tylko to chciałem przez to powiedzieć
a co do tego tekstu :
przeczytałem pierwszy roz. i na początku myślałem że ktoś pisze tylko streszczenie mangi no ale później mnie zmylił trening z drużyną 9
zapowiada sie ciekawie może przeczytam więcej roz
gaameer
"Prosta zasada, nie czytasz - nie komentuj"
ja tego nie skomentowałem tylko oznajmiłem że to JEST DŁUGIE
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|